Rząd chce ograniczyć krótkoterminowy najem mieszkań. Jak sobie z tym radzą poza Polską?

Ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ma pomysł na poprawę dostępności mieszkań na rynku najmu. To ograniczenie najmu krótkoterminowego, czyli możliwości udostępniania mieszkań w serwisach takich jak Airbnb czy Booking. Pomysł nie jest nowy - od dawna mówią o tym działacze społeczni, politycy Lewicy Razem, a na Zachodzie realizowany jest od kilku lat. 

Andrzej Mandel

Andrzej Mandel

2024-10-07, 14:30

Rząd chce ograniczyć krótkoterminowy najem mieszkań. Jak sobie z tym radzą poza Polską?
Ograniczenie Airbnb przepisem na więcej mieszkań? Jak sobie radzą z tym poza Polską?. Foto: Shutterstock/Obcykany

"Nie może być tak, że setki tysięcy mieszkań w Polsce zamieniane są w hotele. Mieszkania nie służą do osiągania szybkich zysków - są miejscem do życia. Ograniczmy najem krótkoterminowy typu airbnb" - stwierdziła w niedzielę w mediach społecznościowych ministra Funduszy i Polityki Regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. 

Zdaniem szefowej resortu Funduszy rosnąca popularność krótkoterminowego najmu w popularnych wśród turystów i biznesu miastach ogranicza możliwości wynajmowania mieszkania przez zwykłych mieszkańców. Pełczyńska-Nałęcz wskazała, że choćby w Warszawie na 100 nowych mieszkań przypada 20 nowych ofert najmu krótkoterminowego. 

Ministra zapowiada stworzenie rejestru lokali oraz narzędzi podatkowych, które umożliwiłyby samorządom większą paletę działań zarówno w celu ograniczania najmu krótkoterminowego w dużych miastach, jak i jego wspierania np. w miejscowościach typowo turystycznych.

REKLAMA

Posłuchaj

Plany ograniczenia najmu krótkoterminowego 1:03
+
Dodaj do playlisty

Airbnb - symbol problemów z najmem krótkoterminowym

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz nie jest pierwszą polską polityczką, która zwraca uwagę na problemy związane z najmem krótkoterminowym. Od dłuższego czasu mówią o nich działacze społeczni czy politycy Lewicy Razem. Kilka dni temu raport na temat najmu krótkoterminowego i jego negatywnych konsekwencji cytowała w mediach społecznościowych posłanka Razem Marcelina Zawisza. 

Airbnb jest swoistym symbolem najmu krótkoterminowego, ale przyczyny tego są proste. Serwis wyrósł na oferowaniu pokojów czy mieszkań na nocleg i początkowo reklamował się mocno jako część tzw. ekonomii współdzielenia. I na samym starcie serwisu faktycznie większość ofert była ofertami pokoju w mieszkaniu, w którym właściciel wciąż przebywał. Dzięki temu miało być taniej (i było). 

Obecnie jednak rynek jest już wyspecjalizowany i tanio nie jest. Większość ofert noclegów pochodzi od firm skupiających wiele mieszkań przeznaczonych na wynajem dla turystów. W popularnych wśród turystów miastach zdarzają się całe kamienice czy bloki będące de facto hotelami. Co ciekawe, nadal działa serwis Couchsurfing, w którym faktycznie można przenocować u kogoś "na kanapie" poznając gospodarza i płacąc niewielką kwotę. 

REKLAMA

Tymczasem komercyjny najem krótkoterminowy faktycznie "wypycha" zwykłych mieszkańców poprzez rosnące czynsze najmu czy podatki katastralne naliczane od średniej wartości mieszkania w danej okolicy. Mieszkańcy zaczęli więc walczyć z tym zjawiskiem i wyraźnie widać to choćby w Barcelonie, katalońskiej mekce turystycznej. 

Barcelona chce zakazu najmu krótkoterminowego

Stolica Katalonii już jakiś czas temu ograniczyła możliwość najmu krótkoterminowego do licencjonowanych podmiotów. Obecnie działa tam ok 10 tysięcy apartamentów oferowanych turystom przez serwisy Airbnb czy Booking. Jednak Barcelona chce iść w stronę całkowitego zakazu i zapowiada, że w 2028 przestanie wydawać nowe licencje. Ograniczenia wydawania są już teraz, dotyczą jednak niewielkiej części miasta. 

Inne europejskie miasta również walczą z problemem jakim okazała się eksplozja najmu krótkoterminowego w połączeniu z boomem turystycznym. Londyn, Dublin czy Paryż ograniczają liczbę nocy w roku, przez którą apartamenty mogą być wynajęte. W Budapeszcie z kolei jedna z dzielnic postanowiła zakazać całkowicie najmu krótkoterminowego

Madryt przyjął podobną strategię co Barcelona, ale na razie nie zapowiada całkowitego zakazu. Obecnie do 2025 roku stolica Hiszpanii zawiesiła wydawanie nowych licencji i czeka jakie przyniesie to efekty. 

REKLAMA

Sojusz europejskich miast, w tym między innymi Barcelony, Lizbony, Madrytu, Berlina czy Warszawy i Krakowa, jako European Cities Alliance on Shor-Term Holiday Rentals, lobbuje w Parlamencie Europejskim o uregulowanie problemu. I wskazuje, dlaczego to ważne - w Amsterdamie w 2013 było 4500 lokali oferowanych w serwisach najmu krótkoterminowego, a w 2017 już 22 tysiące. W lizbońskiej dzielnicy Alfama 55 proc. lokali mieszkalnych było w 2017 zajętych pod najem krótkoterminowy. 

To wszystko odbija się na cenach czynszów płaconych przez mieszkańców. 

Czytaj także: 

IAR/x.com/AM

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej