Nasze oszczędności będą ratowały upadające banki?
Banki w trudnej sytuacji finansowej będą mogły odmówić klientom wypłat ich depozytów.
2017-08-09, 20:30
Posłuchaj
Tak wynika z nieoficjalnego projektu Komisji Europejskiej, do którego dotarła agencja Reutera.
Pieniądze mogłyby zostać zablokowane na 5 lub 20 dni w przypadku problemów finansowych banków. Ma to zapobiec sytuacji, gdy klienci masowo wycofują swoje depozyty.
To bardzo złe rozwiązanie, które może zagrozić stabilności całej europejskiej gospodarki, mówi w radiowej Jedynce prof. Aneta Hryckiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego.
Aneta Hryckiewicz Jest to jeden z najgłupszych projektów, jakie Unia Europejska w ostatnim czasie przedłożyła w celu ratowania sektorów bankowych.
- Jest to jeden z najgłupszych projektów, jakie Unia Europejska w ostatnim czasie przedłożyła w celu ratowania sektorów bankowych. Oprócz tego, że może to zaważyć na stabilności całego sektora bankowego w UE, to może również spowodować bardzo dużą awersję depozytariuszy, czyli ludzi, którzy trzymają pieniądze na lokatach. A to z kolei może odbić się na wzroście gospodarczym całej Wspólnoty – uważa ekspertka.
REKLAMA
Klienci banków ruszyliby w panice wypłacać swoje środki?
Z obawy o swoje oszczędności bowiem, jak wyjaśnia rozmówczyni radiowej Jedynki, wiele osób zdecyduje się na wycofanie oszczędności z lokat, z sektora bankowego, i zainwestowanie ich w inne instrumenty finansowe.
- Mogą pójść do funduszy inwestycyjnych, generalnie na giełdę. A należy pamiętać, że wzrost gospodarczy w UE jest finansowany poprzez oszczędności ludzi, bo sektor finansowy jest oparty na sektorze bankowym. W związku z czym finansujemy wzrost gospodarczy poprzez oszczędności. A jeżeli ludzie zaczną te oszczędności zabierać z banków i przerzucać w inne miejsca, czy też na inne instrumenty, to na pewno to spowoduje negatywne konsekwencje dla całego wzrostu gospodarczego – uważa prof. Aneta Hryckiewicz.
Innego zdania jest Jarosław Sadowski, analityk Expandera, który uważa, że wcale nie musi tak być.
- Ogromnym ryzykiem dla każdego banku, nawet w bardzo dobrej kondycji finansowej, jest panika, która jeżeli przełoży się na masowe wypłaty pieniędzy z lokat bankowych i rachunków, jest w stanie doprowadzić do upadłości każdego banku, nawet takiego, który jest w bardzo dobrej kondycji finansowej. Zapobieganie więc tego rodzaju sytuacjom wydaje się rozsądne. Jeżeli nawet takie przepisy miałyby wejść w życie, raczej nie powinny mieć negatywnych konsekwencji – twierdzi ekspert.
REKLAMA
Diabeł tkwi w szczegółach
Jak jednak dodaje, to czy pomysł UE o przetrzymywaniu depozytów będzie miał negatywne skutki czy nie, zależy od szczegółowych zapisów.
Jarosław Sadowski Przeciętny człowiek nie analizuje sytuacji finansowej banku, po prostu wierzy w to, że dostanie z powrotem swoje pieniądze.
- Przeciętny człowiek nie analizuje sytuacji finansowej banku, po prostu wierzy w to, że dostanie z powrotem swoje pieniądze. Jeżeli to by dotyczyło tylko i wyłącznie możliwości opóźnienia tej wypłaty, to nie wydaje się, żeby to było jakieś duże zagrożenie. I nie wydaje się, żeby to zniechęciło Polaków do oszczędzania na lokatach bankowych. Ale gdyby oprócz tego pojawiły się jeszcze jakieś zapisy, które mówiłyby o tym, że możemy stracić swoje pieniądze, to byłoby już bardzo groźne. Z tego względu, że obecnie mamy bardzo niskie oprocentowanie lokat bankowych i wiele osób już teraz rezygnuje z oszczędzania na nich. W sytuacji, gdy usłyszeliby, że mogą stracić część swoich pieniędzy, to wielu z nich pewnie doszłoby do wniosku, że te odsetki które uzyskują na lokacie, są tak niskie, że nie ma sensu ryzykować i lepiej trzymać te pieniądze w gotówce, w domu – podkreśla analityk. – A to mogłoby być groźne i skutek mógłby być odwrotny do zamierzonego, i od razu mogłaby być fala wypłat z banków – dodaje.
Więcej szkód niż korzyści?
Podobnego skutku wprowadzenia takich regulacji spodziewa się Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich, który uważa, że zablokowanie depozytów może przynieść więcej szkód niż korzyści samym bankom.
- Zablokowanie środków na 5 dni po pierwsze powoduje takie problemy, że część klientów nie będzie mogła na bieżąco regulować swoich zobowiązań. To spowoduje perturbacje w obrocie gospodarczym. Po drugie efekt będzie odwrotny do zamierzonego. To spowoduje pewną panikę, przynajmniej części klientów, którzy po tych 5 dniach będą chcieli wycofywać swoje środki finansowe, co pogłębi problemy finansowe banków i de facto spowoduje, że upadłość takiego banku będzie bliższa niż dalsza – podkreśla ekspert ZBP.
REKLAMA
Z kolei Adam Czerniak ze Szkoły Głównej Handlowej, główny ekonomista Polityki Insight uważa, że wstrzymanie wypłaty oszczędności klientów nawet na kilka dni może odegrać kluczową rolę dla banku i bardzo mu pomóc.
- Po pierwsze bank ma czas, żeby środki na wypłaty zorganizować. Może je pożyczyć od innej instytucji finansowej, od banku centralnego, od organizacji międzynarodowej. Ma też czas na to, żeby przeanalizować swoją strategię działania. Często takie wydarzenia, które prowadzą do tego, że bank staje się przez moment niewypłacalny, są bardzo dynamiczne. To się dzieje często w ciągu kilku godzin, kilku dni, nagle okazuje się, że tych pieniędzy nie ma. I w takiej sytuacji bank musi mieć czas na to, żeby sobie z tą sytuacją poradzić. To oczywiście nie może być stan permanentny, dlatego jest ograniczenie czasowe, na ile te depozyty mogą zostać zamrożone. Ale te kilka dni jest potrzebne – mówi gość Polskiego Radia 24.
Scenariusz na wypadek kryzysu
Zdaniem Adama Czerniaka, nie ma też ryzyka, że takie rozwiązanie jak zamrażanie depozytów klientów przez bank, zniechęci ich do oszczędzania, czego obawia się sama branża.
Adam Czerniak Takie scenariusze, trochę jak na okręcie podwodnym, powinny być na wypadek poważnej awarii.
- Mimo obaw bankowców wprowadzenie takiego przepisu nie wpłynie na skłonność do oszczędzania z racji tego, że niewiele osób będzie tego świadomych. Decyzje o oszczędzaniu podejmowane są na podstawie zupełnie innych przesłanek – mówi ekspert. – Wprowadzenie takiego przepisu nie wpłynie na skłonność klientów do tego, żeby więcej oszczędzać i na ich decyzje finansowe. Natomiast ułatwi to bankom poruszanie się w sytuacji kryzysowej, bo już będą miały gotowe scenariusze, co zrobić, jeżeli pojawiają się problemy. A niestety w sytuacji kryzysowej decyzje trzeba podejmować bardzo szybko i wtedy takie scenariusze, trochę jak na okręcie podwodnym, powinny być na wypadek poważnej awarii – dodaje.
Pomysł nie jest nowy
Sam pomysł nie jest zresztą nowy, dodaje gość Polskiego Radia 24.
REKLAMA
- Jest to usankcjonowanie czegoś, co już funkcjonowało. Grecy, w momencie, kiedy mieli największe kłopoty finansowe, co prawda kłopoty sektora finansów publicznych, ale one przełożyły się na kłopoty banków, wprowadzili ograniczenie dzienne wypłat z bankomatów i wyciągania pieniędzy z depozytów – mówi gość Polskiego Radia 24. – To jest instytucjonalne usankcjonowanie tego i pod tym kątem myślę, że ono jest dobre. Takie narzędzie powinno funkcjonować, bo de facto jest ono stosowane – dodaje.
W 2013 r. podobne rozwiązanie było przedstawiane jako remedium na problemy sektora bankowego na Cyprze. Wtedy jednak zdecydowano się, aby ratować banki nie ze środków podatników, ale z pieniędzy udziałowców. Takie rozwiązanie - co może dla niektórych być zaskakujące - popiera także sektor bankowy.
Mariusz Zygierewicz W pierwszej kolejności powinny być wykorzystane środki własne banku, czyli środki akcjonariuszy.
- W dniu dzisiejszym Narodowy Bank Polski i Bankowy Fundusz Gwarancyjny mają inne instrumenty, żeby wspomóc banki, a korzystanie ze środków deponentów jest najgorszym rozwiązaniem. W pierwszej kolejności powinny być wykorzystane środki własne banku, czyli środki akcjonariuszy – podkreśla Mariusz Zygierewicz z ZBP.
Instrumenty, które mogą wspierać banki w trudnej sytuacji
Poza tym, jak dodaje prof. Aneta Hryckiewicz - już dziś istnieją instrumenty, które mogą wspierać banki w trudnej sytuacji.
REKLAMA
- Obecne regulacje nakładają na banki bardzo wysokie wymogi kapitałowe i płynnościowe, czyli ile instrumentów płynnych powinny banki utrzymywać, aby przygotować się na te wycofania oszczędności. Oprócz tego mamy tzw. fundusze restrukturyzacyjne, pomocowe. Są to mechanizmy stworzone na poziomie UE. Jest więc cały szereg różnych instrumentów, do których mogą sięgnąć banki, jeżeli zaczną mieć jakikolwiek problemy finansowe – zaznacza rozmówczyni radiowej Jedynki.
Nasze oszczędności są chronione
Poza tym, zgodnie z prawem, nasze oszczędności są chronione do równowartości 100 tys. euro przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, wyjaśnia Mariusz Zygierewicz.
- Wszystkie środki, które są zgromadzone w bankach, do równowartości 100 tys. euro są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. To oznacza, że w przypadku upadłości jednego z banków klient, który ma zdeponowane środki w takim banku do wysokości 100 tys. euro, otrzyma zwrot środków w całości. Nawet jeśli bank nie byłby w stanie tych środków wypłacić z własnych zasobów. W efekcie klienci banków mają pełną gwarancję bezpieczeństwa środków i bank jest najpewniejszym miejscem, gdzie można przechowywać środki – podkreśla ekspert ZBP.
Jak uspokaja prof. Aneta Hryckiewicz, banki w Polsce są bezpieczne.
- Mamy dobre wskaźniki kapitałowe. Przechodzimy w bardzo dobrym stylu stress-testy. W Polsce nie mamy się czego bać – podkreśla ekspertka. - Sektor bankowy w Europie nie jest bezpieczny. Nie rozwiązaliśmy bowiem problemów z czasu kryzysu finansowego. Wciąż zalegają w bankach bardzo duże ilości aktywów toksycznych, niespłaconych kredytów – dodaje.
REKLAMA
Błażej Prośniewski, Elżbieta Szczerbak, Anna Wiśniewska
REKLAMA