Barbarzyństwo Rosjan. Ekspert wojskowy: nasi żołnierze są w strasznym stanie po wymianie jeńców

2023-03-19, 08:52

Barbarzyństwo Rosjan. Ekspert wojskowy: nasi żołnierze są w strasznym stanie po wymianie jeńców
Ekspert wojskowy: wracający na Ukrainę po wymianie jeńców nasi żołnierze są w strasznym stanie. Foto: PAP/EPA/MARIA SENOVILLA

- Nie jesteśmy w stanie ustalić dokładnej liczby jeńców wojennych po jednej i po drugiej stronie - mówi ukraiński ekspert wojskowy Ołeh Żdanow. W mediach pojawiały się dane, mówiące o 3,4 tys. ukraińskich wojskowych w niewoli rosyjskiej, a także wyższe liczby - ok. 8 tys. Jak wskazuje Żdanow, ukraińscy wojskowi po wymianie jeńców wracają "w strasznym stanie fizycznym i psychicznym".

- Ukraińskie władze danych nie podają, traktując jako informację tajną, co jest podyktowane warunkami wojny. Nie ma również żadnych danych na temat liczby rosyjskich jeńców przetrzymywanych u nas - mówi ukraiński analityk wojskowy Ołeh Żdanow.

Pod koniec roku w mediach, z powołaniem na doradczynię prezydenta Alionę Werbycką pojawiła się liczba ponad trzech tys. ukraińskich jeńców wojennych w rosyjskiej niewoli. Potem rzecznik praw człowieka dementował te informacje. Nie mogę tej liczby potwierdzić. Chcę zwrócić uwagę, że ani razu nie podawaliśmy oficjalnych danych, dotyczących jeńców wojennych, przetrzymywanych przez Rosję i tych, którzy są po naszej stronie - mówił w lutym br. rzecznik praw człowieka Dmytro Łubinec.

Po stronie rosyjskiej pojawiały się nieoficjalne dane o ok. 8 tys. ukraińskich jeńców wojennych. Niezależnie od konkretnych liczb eksperci zgadzają się, że w liczbie jeńców po obu stronach nie ma równowagi, tzn. na Ukrainie jest mniej jeńców rosyjskich niż w rękach Rosji. - Kilka tysięcy ukraińskich wojskowych w niewoli to na pewno nie jest przesadzona liczba i w rzeczywistości może ona nawet być większa - mówi Żdanow.

W maju ubiegłego roku po blisko trzymiesięcznej desperackiej obronie Mariupola, a potem znajdujących się tam zakładów Azowstal, do niewoli trafiło ok. 2,4 tys. ukraińskich wojskowych oraz przedstawicieli innych struktur - straży granicznej, policji, Gwardii Narodowej. - Na dzisiaj, jak wynika z informacji o dotychczasowych wymianach, wymieniono zaledwie kilkaset osób z tej grupy. Ponadto, nie znamy dokładnej liczby zabitych w zamachu w Ołeniwce. Z tego wynika, że obrońcy Azowstalu wciąż stanowią dużą grupę wśród jeńców przetrzymywanych przez stronę rosyjską - podkreśla Żdanow.

"Rosja traktuje ludzi jak towar i kartę przetargową"

29 lipca ub. roku w obozie w Ołeniwce doszło do wybuchu, w wyniku którego zginęło co najmniej 53 ukraińskich jeńców wojennych, a ponad 70 zostało ciężko rannych - informacje te pochodzą z rosyjskich źródeł. Strona ukraińska jest przekonana, że było to celowe działanie Rosjan i akt terrorystyczny i zaapelowała do organizacji międzynarodowych o reakcję. - Niedawno CNN ujawniła informacje o przebiegu negocjacji w sprawie poddania się obrońców Azowstalu. Warunki przewidywały dobrowolne poddanie się, cywilizowane warunki przetrzymywania oraz wymianę. Jak widać, Rosjanie znowu nas okłamali - mówi Żdanow.

CNN szacuje, że w niewoli wciąż pozostaje ok. 2 tys. obrońców Azowstalu. Rodziny obrońców Azowstalu również podają liczbę "niemal 2 tys.". Wśród nich ma być ok. 700 wojskowych Pułku Azow Gwardii Narodowej Ukrainy. Do wymian jeńców dochodzi dość regularnie (mniej więcej raz w miesiącu, czasem rzadziej), jednak obejmują grupy po sto, maksymalnie sto kilkadziesiąt osób. Strona ukraińska zabiega o odzyskanie swoich ludzi, jednak proces ten (nadzorowany przez wywiad wojskowy) jest powolny. - Rosja traktuje ludzi jak towar i kartę przetargową, właśnie dlatego kategorycznie odmawia wymiany wszystkich na wszystkich. Za każdym razem toczy się targ. Jestem przekonany, że już kiedy wojna się skończy, Kreml będzie używał jeńców jako argumentu w negocjacjach, stawiać jakieś żądania, warunki - ocenia Żdanow.

Ostatnio świat obiegło nagranie, na którym rosyjscy żołnierze rozstrzeliwują nieuzbrojonego ukraińskiego jeńca wojennego po tym, jak wygłasza on słowa "Chwała Ukrainie", co jest kolejnym dowodem na to, że Rosja nie przestrzega norm humanitarnego prawa międzynarodowego i obyczajów wojny. Strona rosyjska nie wypełnia konwencji międzynarodowych, dotyczących jeńców wojennych. Do miejsc ich przetrzymywania nie są dopuszczane agendy ONZ i Czerwony Krzyż. Od uwolnionych jeńców opinia publiczna dowiaduje się o koszmarnych warunkach w obozach i więzieniach. - Nasi jeńcy są przetrzymywani w warunkach porównywalnych ze stalinowskimi więzieniami z 1937 r. Są tam tortury, zabójstwa, złe jedzenie, znęcanie się - mówi Żdanow.

"Nasi wojskowi wracają w strasznym stanie fizycznym i psychicznym"

Zwraca uwagę na to, że wygląd wymienianych rosyjskich jeńców, których zdjęcia czasami trafiają do mediów, różni się od stanu ukraińskich wojskowych. - Są nakarmieni, wymyci. Tymczasem nasi wojskowi wracają w strasznym stanie fizycznym i psychicznym - podkreśla rozmówca PAP. Zaznacza, że po stronie ukraińskiej są przestrzegane konwencje genewskie, a "prawa jeńców są kontrolowane przez władze i organizacje międzynarodowe". Do miejsc przetrzymywania rosyjskich jeńców dopuszczani byli także dziennikarze.

- Utrzymujemy ich w dobrych warunkach, aby móc ich zdrowych oddać Rosji i zabrać naszych jeńców. Pod żadnym innym względem oni nas nie interesują - mówiła w niedawnym wywiadzie wiceminister sprawiedliwości Ołena Wysocka, zaznaczając, że "Ukraina może prowadzić szkolenia z traktowania jeńców wojennych". Według Żdanowa "jeszcze gorsza niż jeńców wojennych (wojskowych) jest sytuacja ukraińskich cywilów, którzy trafili do rosyjskiej niewoli". - W ogóle brakuje informacji. Nie wiemy, ile to jest osób, ale wiemy, że do więzienia można trafić pod byle pretekstem - mówi Żdanow, przypominając, że Rosjanie stosowali i stosują wobec ludności na okupowanych ternach tzw. filtrację.

Każda oznaka ukraińskości czy nawet odległy związek z ukraińską armią, czy innymi strukturami siłowymi, staje się przyczyną represji. Rzecznik praw człowieka Dmytro Łubinec mówił, że Ukraina ma informacje o ok. 20 tys. zaginionych cywilów, jednak są to tylko te przypadki, które zostały potwierdzone, np. przez poszukujących ich bliskich. Żdanow nawiązuje do tematu przymusowych deportacji, w tym dotyczących dzieci, które później kierowane są do adopcji w Rosji. Z terenów, na które wkraczały wojska rosyjskie, mieszkańcy często nie byli wypuszczani na stronę kontrolowaną przez Ukrainę, a pod pretekstem "ewakuacji" masowo byli wywożeni do Rosji.

- Wydaje mi się, że Putin, tak jak niegdyś Stalin, chce zrobić wielkie przesiedlenie, zupełnie wyrugować Ukraińców z terenów okupowanych i zastąpić ich Rosjanami. Wiadomo, że ludzie, którzy zostali przymusowo deportowani do Rosji, trafiają na Daleki Wschód czy za koło podbiegunowe - zaznacza.

Czytaj również:

dn/PAP

Polecane

Wróć do strony głównej