Polska nie da się ustawić do kąta. Morawiecki w USA apeluje o przewartościowanie modeli rozwoju Zachodu

2023-04-14, 13:56

Polska nie da się ustawić do kąta. Morawiecki w USA apeluje o przewartościowanie modeli rozwoju Zachodu
Mateusz Morawiecki w USA apeluje o przewartościowanie modelów rozwoju Zachodu. Foto: PAP/Krystian Maj/KPRM

Zachodnia Europa wciąż nie rozumie konsekwencji inwazji Rosji na Ukrainę i tego, jak ważne dla światowego bezpieczeństwa jest wygranie wojny przez Kijów. Formułowane podczas wizyty w USA przez premiera Mateusza Morawieckiego apele, dotyczące zarówno większego wsparcia obrońców, zacieśniania relacji transatlantyckich, jak i potrzeby zmiany dotychczasowego modelu makroekonomicznego "starej" Europy – pokazują, że Polska nie ma zamiaru "siedzieć cicho", że nie obawia się przyczepienia łatki "krzykacza wojennego", ale będzie nadawać ton mainstreamowi, co do tej pory było zarezerwowane dla Berlina i Paryża.

Premier Mateusz Morawiecki leciał do USA w konkretnym celu. Jego wizyta miała stanowić potwierdzenie bliskich relacji obu krajów, ale też rozszerzenie ich na kolejne pola. Nie bez powodu po spotkaniu z wiceprezydent USA Kamalą Harris mówił, że "Polska proponuje strategiczne partnerstwo na wszystkich możliwych poziomach ze Stanami Zjednoczonymi", na co druga strona miała odpowiedzieć "ogromną akceptacją".

Szef polskiego rządu wyjaśniał, że to właśnie bliski sojusz z USA jest jednym z filarów naszego bezpieczeństwa, jak i bezpieczeństwa Europy. Musi być wzmacniany, a idee, które go podważają, formułowane najczęściej w Berlinie i Paryżu, muszą się spotkać ze zdecydowaną krytyką, gdyż oznaczają nie ładnie brzmiącą "autonomię", "samodzielność" czy "niezależność", ale w rzeczywistości są zaproszeniem do głębszej współpracy z Chinami i Rosją.

"Szczepionka na rosyjski imperializm"

Dlatego też Morawiecki stwierdził, że bliskie relacje Polski i USA to "najlepsza szczepionka na rosyjski imperializm". - Jest rzeczą jasną, że nie tylko obecność żołnierzy amerykańskich, baz amerykańskich na terytorium Polski, ale również ogromna obecność amerykańskiego biznesu jest elementem naszego bezpieczeństwa – zaznaczył.

To zaś pokazuje, że Warszawa nie chce od Waszyngtonu jedynie nowoczesnego sprzętu wojskowego czy potwierdzania gwarancji NATO-wskich, jako odpowiedzi na agresywną postawę Rosji, ale ma nadzieję na zachęcenie USA do większych inwestycji w Polsce.

Dlatego też Morawiecki wspominał, że nasz kraj zwiększa wydatki na obronność do 4 proc. PKB, chce zbudować najsilniejszą armię w Europie i kupować od USA kolejny nowoczesny sprzęt, jak choćby pociski rakietowe JASSM-XR.

I sprzęt, i centra

Podczas wizyty w Anniston Army Depot w stanie Alabama, gdzie produkowane są amerykańskie czołgi, szef polskiego rządu zabiegał zaś, by w ślad za zakupami sprzętu szły amerykańskie inwestycje w polski sektor zbrojeniowy.

- Zależy mi na tym, aby w Polsce posadowić centrum obsługi, centrum serwisowania i utrzymywania w gotowości bojowej czołgów Abrams na całą Europę. I to jest możliwe, o tym prowadzę rozmowy, o tym rozmawiałem także z panią wiceprezydent Harris, aby polska myśl inżynieryjna była wykorzystana dla umocnienia tego technicznego i militarnego sojuszu polsko-amerykańskiego - zaznaczył Morawiecki. Dodał przy tym, że Polska zabiega także o ulokowanie w naszym kraju produkcji rdzeni amunicji ze zubożonego uranu do abramsów. Abramsów, których 14 sztuk spodziewamy się w naszym kraju "najpóźniej do czerwca".

"Czerwona linia"

Podczas gdy Polska mówi jasno o zagrożeniu ze strony Rosji dla światowego bezpieczeństwa, a także niebezpieczeństwie współpracy Moskwy i Pekinu, nie wszyscy na zachodzie Europy podzielają to zdanie. Najlepiej świadczy o tym niedawna wizyta francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, który powrócił do swoich antyamerykańskich wizji Europy, dystansującej się od USA, która otwiera się na bliższą współpracę z Chinami, a w domyśle i z "nową" Rosją.

Czy taka wizja, taki "mainstream", który przedstawił Macron, a który popierają też Niemcy, najbardziej uzależniony od Chin kraj Zachodu, jest w interesie Polski? Na pewno nie.

Dlatego też w wywiadzie dla NBC News Morawiecki mówił, że jeśli Chiny zdecydowałyby się na przekazanie pomocy wojskowej Rosji, "to jest rodzaj czerwonej linii, Rubikonu dla relacji między USA i Chinami".

Zwrócił przy tym uwagę na słowa wypowiedziane przez chińskiego przywódcę Xi Jinpinga podczas pożegnania z Władimirem Putinem w trakcie wizyty w Moskwie. - Powiedział, że mają teraz szansę, której nie było od 100 lat, na zmianę porządku, który został stworzony 100 lat temu. To brzmi dość poważnie – ocenił Morawiecki.

Potrzeba zmiany modelu makroekonomicznego

Nie można się temu przyglądać bezczynnie. Dlatego podczas debaty w siedzibie Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Waszyngtonie szef polskiego rządu mówił, że dotychczasowy model makroekonomiczny Europy Zachodniej był oparty na taniej energii z Rosji, "drenażu mózgów" z mniej rozwiniętych krajów, w tym Polski, "darmowym bezpieczeństwie" gwarantowanym przez USA, a także tanim koszcie kapitału dzięki polityce Europejskiego Banku Centralnego i eksporcie wysokomarżowych produktów do Chin.

Morawiecki ocenił, że obecnie "żaden z tych pięciu filarów nie jest w dobrym stanie" i podkreślił, że "nasi zachodnioeuropejscy przyjaciele będą musieli na nowo wymyślić swój modus operandi, bo przez wojnę na Ukrainie energia nie będzie już darmowa, bezpieczeństwo, jakie dostarczała Ameryka przez ostatnie 70 lat nie będzie już takie tanie, a Polska i inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej stają się bogatsze i nie są już źródłem taniej siły roboczej i drenażu mózgów".

- Musimy więc być wobec siebie szczerzy, czas przemyśleć na nowo i zbudować na nowo łańcuchy produkcji, łańcuchy wartości, ale też operacyjne wielu krajów – zaznaczył Morawiecki.

Porażka nie wchodzi w grę

Dlatego podczas rozmowy z przedstawicielami amerykańskiego think tanku Atlantic Council, Morawiecki zaznaczał, że "porażka na Ukrainie może być początkiem końca złotego wieku Zachodu", gdyż "jeśli stracimy Ukrainę, stracimy pokój na dziesięciolecia". Z kolei "zwycięstwo Ukrainy stanowi gwarancję nie tylko odbudowy, ale także wzmocnienia naszej siły gospodarczej".

Jak mówił, celem Rosji jest "przede wszystkim zniszczyć Ukrainę, (...) tak by Ukraina nie mogła stanowić bazy, wzmocnienia Zachodu". - I to pragnienie jest najprawdopodobniej współdzielone przez komunistyczne Chiny - dodał.

Przypominał przy tym, że część państw zachodnich popełniła już błąd, stawiając na bliską współpracę energetyczną z Rosją, a teraz ich stanowisko wobec Ukrainy nie jest takie samo jak stanowisko USA czy Polski. Zaznaczył przy tym, że są politycy w Europie Zachodniej, którzy "chcą doprowadzić do szybkiego zawieszenia broni na Ukrainie praktycznie za każdą cenę".

Tajwan to też nasza sprawa

Morawiecki podkreślił również, że nie można, odnosząc się do poglądów głoszonych przez Macrona, dzisiaj i jutro ochronić Ukrainy, mówiąc, że Tajwan to nie jest nasza sprawa. - Jeżeli Ukraina zostanie podbita, następnego dnia Chiny mogą zaatakować Tajwan. Widzę tutaj bardzo duży związek, duże zależności pomiędzy sytuacją w Ukrainie a sytuacją w Tajwanie i Chinach – przyznał.

Tego jednak nie widzi albo nie chce widzieć ani Paryż, ani Berlin. To zaś oznacza, że nie wyciągnęły one wniosków z lat swojej błędnej polityki ustępstw wobec Moskwy. Polskie apele, deklaracje i ich realizacja w praktyce mogą na razie budzić mieszankę zdumienia i niechęci w stolicach starej Europy, ale jeśli zostanie to mocniej wsparte przez Waszyngton, to ciężko będzie Niemcom i Francuzom przekonać inne kraje Starego Kontynentu do swoich racji. To zaś oznacza, że chcąc nie chcąc, będą one musiały dostosować się do mainstreamu. Mainstreamu, na który będą mieć dużo mniejszy wpływ niż do tej pory.

Petar Petrović
  

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej