Wrócili na Broad Peak, by pochować Tomka Kowalskiego. Fronia: o szacunku i godności nie można zapomnieć

2023-08-02, 21:00

Wrócili na Broad Peak, by pochować Tomka Kowalskiego. Fronia: o szacunku i godności nie można zapomnieć
Rafał Fronia. Foto: Facebook/Rafał Fronia

Polscy himalaiści wrócili do kraju z Karakorum, gdzie pochowali tragicznie zmarłego kolegę Tomasza Kowalskiego - poinformował w mediach społecznościowych organizator akcji, Rafał Fronia. Na jego Facebooku możemy przeczytać wzruszający wpis nt. całej inicjatywy.

5 marca 2013 roku zdobyty został zimą szczyt Broad Peak (8048 m). Stanęli na nim: nestor polskiego himalaizmu 58-letni Maciej Berbeka, 27-letni Tomasz Kowalski, 29-letni Adam Bielecki i 33-letni Artur Małek.

Kierownikiem ekspedycji był Krzysztof Wielicki, który trzy dni później Berbekę i Kowalskiego uznał za zaginionych. Ciało Kowalskiego odnaleziono w lipcu i pochowano na zboczu góry. Ciała Berbeki nigdy nie odnaleziono.

Po dziesięciu latach polscy himalaiści wybrali się w Karakorum, aby pochować zmarłego Tomasza Kowalskiego.

To nie było łatwe zadanie. Wspiąć się na 8000 metrów, lecz nie po to, by z małym plecaczkiem, dotknąwszy szczytu, zrobić dwa zdjęcia i uciec w dół. Czekała na nas pod szczytem ciężka i niebezpieczna praca: godzina, a może dziesięć? - relacjonuje Fronia.

Wyjątkowa, utrzymywana w tajemnicy misja wyruszyła z Polski 17 czerwca 2023 roku. Uczestniczyło w niej sześciu polskich himalaistów: Rafał Fronia, Jarosław Gawrysiak, Grzegorz Borkowski, Marek Chmielarski, Krzysztof Stasiak i Marcin Kaczkan.

Misja zakończyła się sukcesem, a szczątki zmarłego kolegi udało się znaleźć i zapewnić mu godny pochówek. Fronia przyznaje, że akcja wyzwoliła wielkie emocje w jego towarzyszach wspinaczki.

Gdy zeszli, gdy brnąc po uda w mokrym śniegu, dotknęli moreny, płakali. Wszyscy. (...) Myślę, że tak miało być. Że to po prostu nie mogło nam się nie udać. Że tyle trudu, wysiłku i czasu… to wszystko, jest po coś - czytamy.

Jak twierdzi himalaista, wraz z resztą ekipy uważali pochowanie kolegi za swoją powinność, mimo świadomości, że czeka ich trudne zadanie. - Tym, co łączy nas wszystkich, są godność i szacunek. I grań na 8000 metrów wcale nie jest tu wytłumaczeniem, by o tej godności i szacunku zapomnieć. Lub choćby udać, że tam, wysoko, godność i szacunek nie sięgają. To tylko kwestia uporu i determinacji - tłumaczy.

- Zrobiliśmy to, co trzeba. W słusznej sprawie i nie dla własnego interesu. Nie po to, by piętnować, rozdrapywać rany czy kogoś karać, lecz dlatego… Bo... bo tak było trzeba. Bez zbędnych słów. Proszę, by to uszanować - podsumował Fronia.

Zobacz więcej informacji ze świata gór czy serwis specjalny "Jerzy Kukuczka" >>> ZOBACZ SERWIS

Czytaj także:

bg

Polecane

Wróć do strony głównej