Czy mamy się bać TikToka? "Musimy sobie zadać pytanie, czy naprawdę szanujemy swoją prywatność”
W poniedziałek, 27 marca, Biały Dom wydał nakaz, aby wszystkie agencje rządowe usunęły aplikację TikTok z federalnych urządzeń i systemów. Urzędnicy mają na to 30 dni. Shalanda Young, dyrektor Biura ds. Zarządzania i Budżetu, uzasadnia decyzję władz USA obawami o bezpieczeństwo danych. Czy istnieją rzeczywiste powody do obaw?
2023-03-31, 11:30
TikTok to aplikacja, która powstała jako następczyni programu Musica.ly. Popularność tego ostatniego szybko opadła, ponieważ jego formuła nie spełniała już oczekiwań użytkowników. Dlatego dla osób śledzących nowinki ze świata IT nie było zaskoczeniem, że chińska firma ByteDance (właściciela TikToka) wykupiła ją. Obecnie CEO TikToka to Shou Zi Chew, singapurski biznesmen, który objął stanowisko w 2021 roku. Wcześniej był odpowiedzialny m.in. za sektor handlu międzynarodowego w firmie Huawei.
TikTok niesłychanie szybko zdobył popularność. Według amerykańskiej firmy zajmującej się analizą danych gospodarczych, w 2020 roku chińska aplikacja znalazła się na trzecim miejscu wśród najdynamiczniej rozwijających się platform, zaraz za Zoom i Peacock.
Bez wątpienia do sukcesu TikToka przyczyniła się globalna pandemia i związane z nią ograniczenia w funkcjonowaniu społeczeństwa na początku 2020 roku. Krótkie filmy, trendowe wyzwania, dzielenie się przepisami kulinarnymi lub po prostu codziennością - to główne zalety aplikacji, które pozwoliły użytkownikom na krótką chwilę oderwać się od monotonii związanej z lockdownem.
Podejrzenia i obawy
Wraz ze wzrostem popularności aplikacji, której liczba użytkowników w październiku 2020 roku przekroczyła 2 mld, zaczęły także rosnąć podejrzenia na temat zarówno samej aplikacji, jak i jej powiązań z chińskim rządem.
REKLAMA
W 2023 roku te obawy powróciły ze zdwojoną siłą, a to za sprawą napiętych relacji amerykańsko-chińskich. Polityka międzynarodowa i napięcie w Cieśninie Tajwańskiej niewątpliwie przyczyniły się do większej nieufności amerykańskich urzędników względem chińskich produktów.
W rozmowie z dziennikarzami były prezydent USA Donald Trump przyznał, że z obawy o możliwość naruszenia bezpieczeństwa narodowego już w lipcu 2020 roku planował zakazać TikToka, jeśli ByteDance (właściciel aplikacji) nie zgodziłby się sprzedać aplikacji Amerykanom.
Jeszcze w sierpniu tego samego roku Trump wydał dyrektywę wykonawczą, w której: po pierwsze zakazuje aplikacji, po drugie żąda sprzedaży ByteDance w USA amerykańskim firmom. Ani do zakazu, ani do transakcji jednak nie dochodzi, bo amerykańscy eksperci stwierdzają, że wprowadzenie zakazu używania aplikacji na terenie USA, byłoby złamaniem 1. poprawki do konstytucji Stanów Zjednoczonych.
>>PE chce uniknąć Cambridge Analytica 2. Nowe regulacje zrewolucjonizują kampanię wyborczą?<<
REKLAMA
- Musimy pamiętać, że "burza" wokół TikToka rozpoczęła się w efekcie działań USA, które za czasów Donalda Trumpa uderzyły w Chiny. Wojna gospodarcza objęła w dużym stopniu branżę technologiczną (np. Huawei, ZTE, Xiaomi). Oberwało się także TikTokowi, który zyskuje ogromną popularność (w USA ok. 150 mln użytkowników), a przez to "ma moc". Widać więc, że geopolityka ma tutaj istotne znaczenie – powiedział w rozmowie z portalem polskieradio24.pl Szymon Palczewski, zastępca redaktor naczelnej CyberDefence24.pl.
Chiński gigant ostatecznie udaremnił próby blokowania aplikacji przez administrację Trumpa. Jak wyjaśnia Jameel Jaffer, dyrektor wykonawczy Instytutu Knight First na Uniwersytecie Columbia, cytowany przez Reuters, "pierwsza poprawka do konstytucji chroni prawo Amerykanów do dostępu do wybranych przez nich platform mediów społecznościowych".
Jaffer dodaje, że aby zakazać TikToka na całym terytorium USA, także w przypadku indywidualnych użytkowników, rząd "musiałby wykazać, że problem pogodzenia prywatności i bezpieczeństwa nie może być rozwiązany w inny sposób". "Ograniczenie dostępu do platformy, z której codziennie korzystają miliony Amerykanów, stworzyłoby niebezpieczny precedens dla szerszego ograniczania naszej cyfrowej sfery publicznej" – dodaje.
Co TikTok zrobił źle?
Jednakże początek 2023 roku przyniósł coś na kształt globalnej ofensywy przeciwko aplikacji TikTok. Po USA, kolejne kraje takie jak Kanada, Francja czy Estonia zaczęły zakazywać korzystania z chińskiej aplikacji na urządzeniach należących do przedstawicieli administracji publicznej.
REKLAMA
Administracja Joe Bidena wydała zakaz używania aplikacji TikTok przez urzędników administracji. Aplikacja ma zniknąć z urządzeń federalnych do końca kwietnia. Jednakże zakaz nie dotyczy firm i prywatnych użytkowników.
1 marca Komisja Izby Reprezentantów poparła jeszcze bardziej ekstremalny krok, głosując za przyjęciem przepisów, które pozwoliłyby prezydentowi Bidenowi zakazać TikToka na wszystkich urządzeniach w całym kraju. Ze wspomnianych wcześniej powodów, takie rozwiązanie prawdopodobnie nie ma szans na realizację.
23 marca dyrektor naczelny TikToka, Shou Chew, podczas pięciogodzinnego przesłuchania przed Komisją ds. Energii i Handlu Izby Reprezentantów, był pytany o potencjalny wpływ rządu Chin na platformę.
Wszystko sprowadza się do Chin...
Ustawodawcy krajów zachodnich coraz częściej wyrażają zaniepokojenie, że TikTok i jego "spółka matka" ByteDance, mogą przekazywać poufne dane użytkowników, takie jak lokalizacja, wprost do chińskiego rządu.
REKLAMA
"Wskazano na przepisy, które pozwalają chińskiemu rządowi potajemnie żądać danych od chińskich firm i obywateli na potrzeby operacji wywiadowczych" – pisze New York Times. Zachodnie władze obawiają się również, że chiński rząd może wykorzystać pozyskane w ten sposób informacje do jeszcze silniejszego działania w zakresie dezinformacji.
Na chwilę obecną jednak nikt oficjalnie nie przyłapał TikToka na gorącym uczynku, a sama aplikacja i jej prezes od dłuższego czasu zaprzeczają jakimkolwiek zarzutom stawianym m.in. przez USA, próbując zdystansować się od ByteDance.
Indie zakazały korzystania z platformy już w połowie 2020 roku, co kosztowało ByteDance utratę jednego z największych na świecie rynków. Rząd Indii "rozprawił się" z 59 chińskimi aplikacjami, argumentując, że dane mogą być wykorzystywane przez wywiad.
REKLAMA
- Jak zresztą stwierdził minister Janusz Cieszyński, sekretarz stanu, pełnomocnik rządu do spraw cyberbezpieczeństwa w odpowiedzi na pytanie portalu Cyberdefence24.pl: "w mojej ocenie TikTok jest sprawą stricte polityczną" – zaznaczył Palczewski.
Sami sobie szkodzimy?
- Po pierwsze, korzystając z TikToka, musimy mieć świadomość, do jakich danych chce mieć dostęp. Mówimy o szerokich uprawnieniach dostępowych, na które zazwyczaj zgadzamy się bez chwili zastanowienia. Efekt? Platforma posiada dostęp do np. naszych kontaktów, wiadomości, zdjęć i wideo, historii przeglądarki, lokalizacji, danych osobowych. Lista jest długa i obejmuje wiele cennych informacji o użytkownikach – podkreślił zastępca redaktor naczelnej Cyberdefence24.pl.
Pobierając zatem aplikację na własny smartfon, godzimy się niejako na korzystanie z naszych danych. Jest tak w przypadku każdej aplikacji.
TikTok wchodzi więc w posiadanie naszych danych, takich jak lokalizacja, ale także otrzymuje dostęp do mikrofonu w telefonie, listy kontaktów, galerii zdjęć czy aparatu, zresztą za naszą zgodą. W praktyce nie mamy innego wyjścia. Użytkownik bez zaakceptowania wielu "pozwoleń na dostęp", nie ma możliwości pełnego korzystania z usług TikToka. Za cenę przyjemności niejako oddajemy więc swoje dane.
REKLAMA
- TikTok w USA ma 150 mln użytkowników. "Zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego"
- Kolejny kraj blokuje TikToka. Obawy o bezpieczeństwo wrażliwych danych
Czy jednak TikTok znacząco różni się w tej kwestii od pozostałych aplikacji mediów społecznościowych? Zdaniem Palczewskiego, kwestia gromadzenia danych i sam dostęp do nich dotyczy także pozostałych aplikacji, takich jak: Facebook, Instagram czy WhatsApp.
- Każda z nich domaga się od użytkownika wyrażenia zgody na wgląd w różnorodne informacje (np. kontakty, wiadomości, lokalizacje, galerię). Musimy więc sobie zadać pytanie, czy naprawdę szanujemy i cenimy swoją prywatność? – dodał.
Co ważne, TikTok, należący do chińskiego przedsiębiorstwa wcale nie zaprzecza, że dostęp do naszych danych mogą mieć pracownicy z Chin.
- Tłumaczy to względami prowadzonej działalności – z racji, że jest firmą globalną, posiada pracowników w różnych częściach świata, pochodzących z różnych krajów, w tym Państwa Środka. Jednocześnie podkreśla, że nie współpracuje z rządem w Pekinie i tamtejszymi służbami, ponieważ nie podlega pod chińskie prawo, które tego wymaga (w stosownych przypadkach) – wyjaśnia ekspert z Cyberdefence24.pl.
REKLAMA
Polski rząd nie zdecydował się jeszcze na tak "radykalny" krok jak USA czy Francja. Polscy urzędnicy otrzymali rekomendację, która wskazuje, by na urządzeniach służbowych aplikacji TIkTok nie instalować. Czy rząd zmieni jednak zdanie w najbliższej przyszłości? Prawdopodobnie, wraz z rozwojem "afery", takie decyzje mogą zapaść także w Polsce.
- Rekomendacja może być tylko jedna: sprzęt służbowy jest przeznaczony do wykonywania obowiązków służbowych, tylko i wyłącznie. Niezależnie czy chodzi o TikToka, czy inne aplikacje. Zasada ta dotyczy zarówno sektora publicznego (rządu, instytucji, agencji, organizacji), jak i biznesu – podsumowuje Szymon Palczewski.
Dodaje jednocześnie, że "jak na razie nikt nie złapał TikToka za rękę". – Jednak ryzyko istnieje. W przypadku innych platform nitka prowadzi do kłębka zlokalizowanego na Zachodzie. U TikToka leży on na Wschodzie – dodaje.
I to stanowi dla USA i Europy największy problem.
REKLAMA
Cyberdefence24.pl;New York Times/PAP/IAR
as
REKLAMA