Hollywood murem za Kamalą Harris. "Wpisuje się w stereotyp nowoczesnej kobiety"

- Ludzie z Hollywood robią to spontanicznie, z własnej potrzeby. Robią to, chcąc świadomie wykorzystać wpływ na swoich wielbicieli - mówi w rozmowie z polskieradio24.pl prof. Dorota Piontek. Ekspertka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza skomentowała w ten sposób kwestię szerokiego poparcia, jakiego udzielili Kamali Harris amerykańscy celebryci. Czy okaże się to kluczowe do jej zwycięstwa nad Trumpem?

Joanna Zaremba

Joanna Zaremba

2024-11-04, 13:30

Hollywood murem za Kamalą Harris. "Wpisuje się w stereotyp nowoczesnej kobiety"
Beyonce i Kamala Harris podczas wiecu wyborczego. Foto: AA/ABACA/Abaca/East News

Nie jestem tu jako celebrytka. Nie jestem tu jako polityk - powiedziała Beyonce, która pojawiła się na wiecu wyborczym Kamali Harris w Houston 25 października 2024 roku. Jedna z najpopularniejszych artystek w Stanach Zjednoczonych przemawiała do 30-tysięcznego tłumu przez kilka minut. Na scenę weszła, trzymając się za ręce z Kelly Rowland - swoją przyjaciółką z czasów zespołu Destiny's Child. 

- Jestem tu jako matka. Matka, która głęboko troszczy się o świat, moje dzieci i wszystkie nasze dzieci. Świat, w którym mamy wolność kontrolowania naszych ciał. Świat, w którym nie jesteśmy podzieleni. Nasza przeszłość, nasza teraźniejszość, nasza przyszłość połączyły się, by spotkać się tutaj - powiedziała Beyonce.

- Nie da się nie poczuć tej energii, pozytywnych emocji nagromadzonych w tym miejscu - dodała.

REKLAMA

- Mówię do wszystkich osób na tej sali i tych którzy oglądają nas w całych kraju: potrzebujemy waszych głosów. Wasz głos ma znaczenie - oznajmiła gwiazda.

Beynce nie jest jedyna. Poza nielicznymi wyjątkami, znaczna część przedstawicieli i przedstawicielek amerykańskiego showbiznesu wspiera właśnie kandydatkę demokratów. 

Poparcie Taylor Swift to "śmiertelny cios" dla Trumpa?

Ich głosy nie są bez znaczenia, na co wskazują również eksperci. Najbardziej wyrazisty jest tu przykład Taylor Swift, która - publicznie popierając Kamalę Harris (dodatkowo podpisując się pod oświadczeniem jako "bezdzietna kociara", co było nawiązaniem do szyderczych komentarzy Trumpa na temat Harris) - wywołała wściekłość u kandydata republikanów.

"Nienawidzę Taylor Swift!" - grzmiał na platformie X.com. Donald Trump. Nie zapomniał użyć drukowanych liter dla podkreślenia swojej ekspresji. 

REKLAMA

Głos Swift może okazać się dla kandydatki demokratów bardzo znaczący, ponieważ ma ona liczne grono wielbicieli. Przykładowo, na Instagramie obserwują ją 283 miliony osób. Trumpa - niecałe 27 milionów. 

Fani Taylor Swift zaktywizowali się zaraz po oświadczeniu swojej idolki i już we wrześniu zaczęli organizować akcje poparcia dla Harris. Jak stwierdził we wrześniowej rozmowie z Radiem RDC ambasador tytularny prof. Tomasz Orłowski, Taylor Swift zadała "śmiertelny cios" Trumpowi.

Beyonce i Taylor Swift nie są w tym odosobnione.

REKLAMA

Gwiazdy Hollywood i muzyki popierają Kamalę Harris

Kampanię Kamali Harris oficjalnie poparli również aktorzy i aktorki, m.in. Whoopi Goldberg, Leonardo DiCaprio, Robert De Niro, Sarah Jessica Parker, Jennifer Aniston, Jessica Alba, Anne Hathaway, Jane Fonda, Barbara Streisand, Rosie ODonnell, Cynthia Nixon, Mindy Kaling, Tony Goldwyn, Kerry Washington, Nick Offerman, Ben Stiller, John Stamos, Ed Helms, Tiffany Haddish, Matt Damon, Lin-Manuel Miranda, Aubrey Plaza, Mel Brooks, Mark Hamill, Jennifer Lawrence, Fran Drescher i Bryan Cranston.

Oddanie głosu na kandydatkę demokratow deklaruje również wiele gwiazd branży muzycznej. Oficjalnej poparcia udzielił jej już chociażby Eminem, Jennifer Lopez i Bruce Springsteen. A także: Ricky Martin, James Taylor, Stevie Nicks, Willie Nelson, Cher, Lizzo, Usher, Olivia Rodrigo, John Legend, Cardi B, Kesha, Billie Eilish, Finneas O'Connell, Chappell Roan, Bruce Springsteen, Neil Young i Charli XCX.

Jakie znaczenie ma wsparcie kandydata w wyborach przez znane osobistości z Hollywood? Okazuje się, że często zasadnicze. Choć nigdy nie można przewidzieć dokładnego scenariusza. 

- Kiedyś istniało takie przekonanie, że to telewizja ma istotne znaczenie, że przekłada się na uzyskiwanie głosów ludzi, którzy nie są zainteresowani polityką, natomiast są zainteresowani swoimi idolami. A idole pełnią dla nich rolę liderów opinii - mówi w rozmowie z Polskieradio24.pl prof. dr hab. Dorota Piontek, kierowniczka Zakładu Komunikacji Społecznej na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. 

REKLAMA

Będzie "efekt Oprah Winfrey"?

- W 2008 roku, kiedy o fotel prezydenta walczył Barack Obama, mówiono wręcz o "efekcie Oprah Winfrey". Dlatego, że kiedy Hilary Clinton rywalizowała z Barackiem Obamą, Oprah miała problem. Z tym samym problemem mierzyło się wiele kobiet z jej środowiska: czy poprzeć w wyborach kobietę, czy też mężczyznę, który jest reprezentantem Afroamerykanów. Ona wówczas odpowiedziała sobie na pytanie, która cecha była dla ważniejsze z perspektywy jej tożsamości osobistej: doświadczenie bycia kobietą w Stanach Zjednoczonych czy doświadczenie bycia osobą czarnoskórą w Stanach Zjednoczonych. Stwierdziła  jednak, że większe znaczenie dla budowania jej tożsamości i doświadczeń życiowych miał fakt, iż była "kolorowa". W związku z tym zdecydowała się poprzeć Obamę. Wielu komentatorów oceniło wówczas, że był to tzw. ostateczny głos, ostateczna i bezpośrednia przyczyna wygranej Baracka Obamy - wyjaśnia ekspertka.

Fakt ten odnotowany został nawet w literaturze z zakresu marketingu politycznego. - W związku z tym, kiedy w tym roku udzieliła poparcia Kamali Harris, to nie ukrywam, że byłam ciekawa, czy ten efekt zaistnieje - dodaje profesor Piontek.

Zobacz także:

"Efekt Taylor Swift". Głos artystki zapewni Kamali wygraną?

- Zastanawiam się natomiast, na ile będzie można mówić o "efekcie Taylor Swift", i czy w ogóle - zauważa nasza rozmówczyni. - Taylor Swift sama w sobie jest już ikoną i symbolem konkretnej społeczności. Wokół niej zbudowała się potężna grupa, dla której ona jest wręcz guru życiowym, nie tylko muzycznym - komentuje specjalistka.

REKLAMA

Według ekspertki, znakomita większość osób z Hollywood popierająca Kamalę Harris w tegorocznych wyborach to również przejaw głębokiej polaryzacji społeczeństwa amerykańskiego. 

- Oni wcale nie muszą być wiarygodni dla tych wyborców, którzy są albo niezdecydowani, a już na pewno nie dla tych, którzy popierają Trumpa - zauważa.

Gdzie tkwi przyczyna tak szerokiego poparcia dla Harris wśród celebrytów? Otóż Hollywood zawsze było bardziej po drodze z Partią Demokratyczną. - Na pewno to jest środowisko otwarte, bardziej liberalne, tolerancyjne, bardziej progresywne i to w odniesieniu do wszystkich aspektów kulturowych, takich jak m.in. kwestia związków jednopłciowych, kwestia rasowa. Chociaż proszę natomiast zauważyć, że o rasizmie w Hollywood mówi się już bardzo dużo - chociażby sprawa analizowania nagród (Oscarów) dla twórców - wskazuje wykładowczyni.

- Na pewno jest to środowisko bardziej permisywne w takim znaczeniu, że będzie popierało tych kandydatów, którzy po prostu są liberalni i nie chcą ludziom życia układać - dodaje.

REKLAMA

Zupełnie inaczej niż w Polsce

Swoistą zażyłość Hollywood z demokratami widać było zresztą już od czasów kadencji prezydenta Johna F. Kennedy'ego. - To zjawisko się nasiliło - uważa ekspertka. I podkreśla pewien istotny aspekt. 

- To znaczy, że ci ludzie z Hollywood robią to spontanicznie, z własnej potrzeby. Robią to, chcąc świadomie wykorzystać swój impact, wpływ na swoich wielbicieli - precyzuje.

Kolejną ważną kwestią jest zaangażowanie finansowe w zbiórki na kampanię. Kamala Harris już na samym początku zebrała rekordową sumę, na czym jej kampania niewątpliwie bardzo zyskała. Zarówno finansowo, jak i PR-owo. - Gdyby nie te zebrane miliony, mogłaby wyglądać trochę mniej efektownie - ocenia prof. Piontek.

Czytaj też:

Ekspertka zwraca uwagę na zasadniczą różnicę, która występuje pomiędzy systemem amerykańskim, a polskim. - Tam celebryci, którzy mają poczucie konieczności, angażują się w kampanię, uczestniczą w rozmaitych takich aktywnościach politycznych. Proszę zwrócić uwagę, że u nas raczej artyści unikają. Poza, oczywiście, paroma wyjątkami - zaznacza.

REKLAMA

A jeśli już znajdą się wyjątki, to zazwyczaj mogą spodziewać się wzmożonej krytyki i społecznego ostracyzmu. 

- W przypadku amerykańskich celebrytów być może kwestia pozycji i pieniędzy powoduje, że nie czują tego rodzaju obaw. Ale rzeczywiście angażują się zdecydowanie bardziej otwarcie, częściej i absolutnie spontanicznie - to znaczy, jest to rzeczywiste poparcie udzielane kandydatom. A nie żadni podstawieni, opłaceni ludzie, żadne tam pasywne komitety wyborcze. Robią też swoje zbiórki, a to jest bardzo istotne. Bo w amerykańskie kampanie wyborcze wkładane są ogromne, niewyobrażalne pieniądze - tłumaczy.

Temat wyborów w amerykańskiej popkulturze obecny jest od kilku dobrych dekad. Zdaniem prof. Doroty Piontek i tym razem nie dzieje się też nic, czego wcześniej byśmy nie widzieli.  Symbolicznie za polityka, który bezpośrednio czerpał z kultury popularnej, uznaje się właśnie Johna F. Kennedy'ego.

Kobiety w Hollywood. Polityczki, prezydentki, władczynie

Samo Hollywood i jego produkcje również się pod tym kątem zamieniają. 

REKLAMA

- Proszę zwrócić uwagę, że od jakiegoś czasu pojawiają się seriale - wciąż nieliczne, ale jednak - dotyczące polityki, w których kobiety pełnią wysokie funkcje polityczne. Czyli Hollywood też zaczyna budować pewne wzorce sprawowania ról społecznych kobiet. Dotychczas kultura popularna oferowała raczej taki wzorzec mężczyzny jako polityka. Kobieta w polityce istniała jako rodzaj ozdoby, a nie osoby podmiotowej, sprawczej - zauważa prof. Piontek.

- Te wzorce na pewno przekładają się później na sposób funkcjonowania w polityce, to nie ulega wątpliwości. Kultura popularna stanowi ogromny rezerwuar dla zachowania, pewnych mechanizmów zdobywania popularności i budowania wizerunku. Są to rzeczy, które - można powiedzieć - są wręcz przejmowane z kultury popularnej - mówi nam specjalistka w zakresie PR i marketingu politycznego.

Kamala Harris to zagrożenie dla "niewykształconych, białych mężczyzn"?

Kamala Harris łamie stereotypy - jest rozwiedzioną baptystką, nie ma dzieci, jest za to macochą dwójki pociech swojego obecnego męża. Ma za sobą spektakularną karierę, a do powszechnie rozumianej, amerykańskiej "housewife" jej bardzo daleko. Teraz ma szansę zostać pierwszą kobietą na stanowisku prezydenta USA, a dokładniej - pierwszą "kolorową" kobietą.

Czy to oznacza, że społeczeństwo amerykańskie się zmienia? - Zmienia się na pewno. Natomiast trudno powiedzieć, żeby dotyczyło to całego społeczeństwa. Na pewno od lat 90. następuje ogromna zmiana kulturowa, która je polaryzuje. Harris jest uosobieniem tej progresywnej, postępowej części społeczeństwa amerykańskiego. Przemawia do przedstawicieli przede wszystkim środowisk wielkomiejskich i inteligenckich - zauważa prof. Piontek.

REKLAMA

Zobacz także:

- Z drugiej strony stanowi pewien symbol zagrożenia dla niektórych obywateli amerykańskich, szczególnie niezbyt dobrze wykształconych, białych mężczyzn. To nie jest tak, że zmiana jest akceptowana przez wszystkich. Trudno więc mówić tutaj o jej jednoznacznym odbiorze wśród obywateli - wskazuje ekspertka.

Kamala Harris pierwszą prezydentką? "Będzie to osiągnięcie rewolucyjne"

Kamala Harris zrobiła spektakularną karierę, i nie da się temu zaprzeczyć. - Wpisuje się w stereotyp nowoczesnej kobiety, która koncentruje się przede wszystkim na karierze osobistej i zawodowej. Życie osobiste zaś układa sobie niejako przy okazji robienia kariery zawodowej. Natomiast jeżeli zostanie prezydentką, to będzie to osiągnięcie absolutnie rewolucyjne, mianowicie zostanie pierwszą prezydentką i do tego pierwszą, czarnoskórą prezydentką USA - mówi prof. Piontek.

To istotny sygnał - w znaczeniu obyczajowym i kulturowym. - Ale proszę zwrócić uwagę, że w 2008 roku mówiło się o tym, że wybranie Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych jest dowodem na przeobrażenia, zmian, które zachodzą w społeczeństwie amerykańskim. Czyli m.in. odejścia od spuścizny rasizmu, nietolerancji itd. Natomiast niestety okazało się, że ta prezydentura nie przyniosła przełomu. Przypominam bowiem, że prezydentem po Obamie został nie kto inny, jak Donald Trump - o którym niewątpliwie nie można powiedzieć, że utożsamia jakiekolwiek progresywne koncepcje - punktuje specjalistka.

REKLAMA

Wygrana Harris - jej zdaniem - byłaby wydarzeniem historycznym. W pewnym sensie na pewno też odzwierciedleniem głębokich zmian, ale - również głębokich podziałów.  - Widać chociażby, że ten wyścig jest bardzo, bardzo wyrównany - zaznacza.

Celebryci pomogą Harris wygrać wybory? "Nie zaszkodzą"

Czy więc wsparcie celebrytów pomoże Kamali Harris wygrać wybory? Odpowiedź na to pytanie - według ekspertki - nie może by jednoznaczna. - Z prostego powodu. Nigdy nie jesteśmy w stanie wskazać  jednego czynnika, o którym moglibyśmy powiedzieć, że jakoś szczególnie zadziała. To zawsze jest połączenie kilku składowych - wskazuje.

 - Po drugie, jedni celebryci pomogą, inni nie pomogą. Są celebryci, którzy wzbudzają też niechęć, a nie tylko hejt. Natomiast jeśli już usilnie mamy szukać odpowiedzi na to pytanie, powiedziałabym tak: Nie wiem, czy pomogą, ale nie zaszkodzą - podsumowała prof. Piontek.

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej