Polacy kochają wakacje na wyspach. Ale na tę nie zostaną wpuszczeni
Nie wiadomo dokładnie, kim są mieszkańcy wyspy Sentinel Północny, ilu ich jest, jak żyją i jakiego języka używają. Jedno jest pewne: gdy się do nich zbliżymy, szybko tego pożałujemy. O ile będziemy jeszcze żywi.
2025-07-14, 12:15
"Zero dzieci"
Położony na Oceanie Indyjskim Sentinel Północny ma powierzchnię 59 kilometrów kwadratowe, jest więc nieco większy niż Legnica, Nowy Sącz czy Grudziądz. Wyspa, otoczona rafą koralową, jest niemal w całości zalesiona. Najwyższe wzniesienie ma około 120 metrów nad poziomem morza.
To jedna z kilkuset wysp Archipelagu Andamanów w Zatoce Bengalskiej, który w 1947 w większości stał się własnością Indii po odzyskaniu suwerenności przez ten kraj. Wyspa formalnie jest dziś częścią terytorium związkowego o nazwie "Andamany i Nikobary".
Ale indyjskie zwierzchnictwo nad Sentinelem Północnym to w gruncie rzeczy fikcja. Mieszkańcy wyspy do dziś nie mają pojęcia, że w świetle prawa międzynarodowego są obywatelami jakiegoś państwa. To jednak zdaniem władz nie jest przeszkodą dla tworzenia oficjalnych statystyk. Według ostatniego spisu powszechnego w 2011 roku na wyspie mieszkało "12 mężczyzn, trzy kobiety i zero dzieci". Dane te nie mogą mieć jednak wiele wspólnego z rzeczywistością, bo na tym terenie faktycznego spisu nigdy nie przeprowadzono. "Liczenie" Sentinelczyków wyglądało zapewne tak, że urzędnicy na pokładzie statku policzyli z daleka osoby, które akurat wyszły tego dnia na plażę.
Dlaczego Indie nie mogły wysłać na Sentinel Północny rachmistrza spisowego? Cóż, istnieje ryzyko graniczące z pewnością, że zostałby on zabity zanim jeszcze zdążyłby wysiąść z łodzi.
Zakazana wyspa
Na świecie istnieje przynajmniej kilkadziesiąt izolowanych społeczności, czyli takich, które nie mają żadnego lub prawie żadnego kontaktu z innymi ludami, nie mówiąc o przedstawicielach kultury Zachodu. Niektóre z tych plemion żyją w gęstwinie amazońskiej puszczy, bardzo wiele zasiedla wysepki Nowej Gwinei. Jednak nawet na ich tle mieszkańcy Sentinelu północnego wyróżniają się jako prawdopodobnie najbardziej nietknięta przez współczesną cywilizację grupa na kuli ziemskiej.
Związane jest to z tym, że Sentinelczycy na wszelkie próby kontaktu reagują agresją. Odpędzają przybyszów krzykami, grożą im bronią albo po prostu zabijają. Kilka razy w latach 90. XX wieku zdarzyło się, że grupa badaczy z zewnątrz zbliżyła się na tyle do wyspiarzy, by móc osobiście przekazać im kokosy. Zostało to wówczas uznane za przełom, bo zazwyczaj było tak, że nawet pozostawiane na brzegu dary były przez tubylców zakopywane w ziemi.
Jednak podczas owych nadzwyczajnych spotkań z lat 90. goście wcale nie czuli się bezpiecznie. Część Sentinelczyków i tak celowała do badaczy z łuków, dając im do zrozumienia, że nikt na wyspie nie jest pokojowo usposobiony i nie zmienią tego nawet kokosy.
Ale nie to było powodem, że zaniechano dalszych prób kontaktu, a w 2005 roku rząd indyjski wprowadził surowy zakaz zbliżania się do wyspy, ustanawiając wokół niej strefę buforową. Przyczyniła się do tego świadomość, że spotkania Sentinelczyków z przybyszami wystawiają na śmiertelne ryzyko nie tylko gości, lecz także samych gospodarzy wyspy. Najprawdopodobniej nie mieli oni kontaktu z nikim z zewnątrz od tysięcy lat, co czyni ich bezbronnymi wobec wielu chorób zakaźnych, na które reszta populacji jest uodporniona. Każda wizyta na Sentinelu Północnym stwarza więc ryzyko zagłady dla jego mieszkańców.
Sami Sentinelczycy, nawet bez wiedzy epidemiologicznej, mogą być świadomi tych zagrożeń. Być może tego rodzaju obawy stoją za ich bezwzględną wrogością wobec obcych i być może dlatego też nie przyjmują niektórych darów, lecz zakopują je w piasku. W ciągu długiej historii tego tajemniczego ludu zapewne nie raz zdarzyło się, że zbyt przyjazne nastawienie do przybyszów kończyło się tragicznie dla mieszkańców wyspy.
Poszlak wskazujących na słuszność tych przypuszczeń dostarcza zresztą jedno z udokumentowanych wydarzeń z dziejów europejskich podbojów tej części świata.
Biali najeźdźcy
Przodkowie Sentinelczyków, podobnie jak innych ludów Archipelagu Andamańskiego, przybyli w te rejony prawdopodobnie około 26 tysięcy lat temu, czyli pod koniec ostatniego zlodowacenia, gdy poziom mórz był znacznie niższy. Odosobnieni przez tysiąclecia, wykształcili własny język, o którym niektórzy mówią, że może być najstarszą na świecie wciąż używaną mową. Niestety jak dotąd nie ma możliwości, aby to zbadać.
Pierwsza wzmianka o "światłach na brzegu" Sentinelu pochodzi z 1771 roku. W 1867 roku doszło do pierwszego starcia Sentinelczyków z Brytyjczykami, gdy na rafie u wybrzeży wyspy rozbił się statek handlowy. Rozbitkowie walczyli z tubylcami za pomocą kijów i kamieni, skutecznie odpierając atak. Sentineczycy nie byli zresztą szczególnie nieustępliwi i wycofali się, zanim po białych przybyła ekipa ratunkowa.
W 1880 roku doszło do zdarzenia, które musiało utwierdzić mieszkańców wyspy w ich wrogości względem zewnętrznego świata. Oficer Królewskiej Marynarki Wojennej Maurice Vidal Portman poprowadził ekspedycję w głąb Sentinelu Północnego, mając do dyspozycji armię uzbrojonych ludzi. Odnaleziono opuszczone wioski i ścieżki wydeptane przez tubylców, ale ich samych nie zauważono, bo ukryli się w dżungli. Tylko dwoje starszych ludzi i czworo dzieci było na tyle nieostrożnych, że dali się pojmać i wywieźć z wyspy.
Mężczyzna i kobieta bardzo szybko zmarli, dzieci też zaczęły chorować. Portman odstawił je więc z powrotem do domu wraz z wieloma darami, licząc na udobruchanie gospodarzy. Nie ma informacji, że mu się powiodło, co zapewne znaczy, że nie. Z końca XIX wieku pochodzi natomiast kilka opowieści o tym, co czeka samotnych przybyszów na Sentinelu Północnym.
W tamtej epoce część Andamanów służyła Brytyjczykom jako kolonia karna. Część skazańców próbowała ucieczki jedyną dostępną drogą, czyli przez wody oceanu. W 1896 roku hinduski więzień na prowizorycznej tratwie dostał się na Sentinel. Pościg, który za nim ruszył, odnalazł tylko jego zwłoki na plaży - przebite strzałami i z podciętym gardłem. Podobne zdarzenie miało miejsce w 1899 roku.
"Człowiek w poszukiwaniu człowieka"
Sporadyczne odwiedziny bardziej zorganizowanych grup odbywały się co pewien czas w XX wieku. Za każdym razem Sentinelczycy uciekali w głąb wyspy i żadnego z nich nie udało się spotkać, można było natomiast obejrzeć naprędce porzuconą wioskę. Tak samo było, gdy w 1967 roku Sentinel Północny po raz pierwszy odwiedził zawodowy antropolog - hinduski badacz Triloknath Pandit.
W 1974 roku Pandit powrócił na wyspę wraz z ekipą "National Geographic", która zafascynowana zagadką Sentinelczyków zamierzała nakręcić film dokumentalny "Człowiek w poszukiwaniu człowieka". Przywieźli dla nich prezenty: plastikowy samochodzik, lalkę, naczynia z aluminium, kilka kokosów i żywą świnię. Gdy wyładowali je na plażę, zostali zaatakowani przez łuczników. Jedna ze strzał utkwiła w udzie reżysera planowanego filmu. Później tubylcy zabrali kokosy i naczynia, świnię zaś zabili i zakopali w ziemi wraz z zabawkami.
W 1981 roku statek handlowy podczas sztormu osiadł na rafie wokół Sentinelu Północnego. Z powodu wzburzonego morza mieszkańcy wyspy nie zdołali dotrzeć swymi łodziami na pokład, załoga zaś usiłowała odstraszyć ich siekierami i pistoletami sygnałowymi. Później, gdy marynarze zostali ewakuowani przez helikopter, Sentinelczycy swoim zwyczajem przeszukali statek w poszukiwaniu metali do budowy strzał i włóczni.
Tubylcy nie okazywali wrogości tylko przez pewien czas względem członków ekspedycji, które wysyłano na wyspę po olbrzymim tsunami z 2004 roku. Ale już dwa lata później znów pokazali mordercze oblicze. Dwóch nielegalnych poławiaczy krabów przypadkiem trafiło na rafę u brzegu Sentinelu. Zostali zabici siekierami, a gdy ich ciała miała odzyskać załoga helikoptera, Sentinelczycy ostrzelali maszynę z łuków, a według niektórych relacji rzucali nawet dzidami.
W listopadzie 2018 roku pewien niefrasobliwy misjonarz uznał, że najbardziej izolowane plemię na ziemi musi zostać ochrzczone. W tym celu, łamiąc państwowe zakazy, udał się na Sentinel Północny. Został zabity, gdy tylko znalazł się na brzegu. Policja aresztowała rybaków, którzy za opłatą pomogli misjonarzowi dostać się na wyspę. Wszczęto postępowanie w sprawie morderstwa, ale poprzestano na stwierdzeniu, że "sprawcy są nieznani".
Ostatnią głośną sprawą związaną z Sentinelem Północnym był skandal z udziałem pewnego niezbyt mądrego amerykańskiego YouTubera, który w marcu 2025 roku dotarł do brzegu wyspy z zamiarem nawiązania kontaktu z tubylcami. Jako "biletu wstępu" chciał użyć kokosa i puszki coli. Nie wiemy, jak Sentinelczycy zareagowali na te hojne dary, bo Amerykanin został schwytany przez Indyjską Służbę Policyjną i aresztowany, a później postawiony przed sądem. I tylko dzięki temu wciąż żyje.
***
Źródło: Polskie Radio/Michał Czyżewski
Bibliografia:
Stanisław Szklarek, "Sentinel Północny. Dlaczego tak niewiele wiemy o mieszkańcach tej zakazanej wyspy?", portal national-geographic.pl, 11 grudnia 2022