Polski wojskowy ujawnia, co szykuje Rosja. "Zaleje pole bitwy tysiącami dronów"
Manewry Zapad 2025 oficjalnie miały charakter defensywny. Tak naprawdę symulowano atak na NATO. Rosja testowała swoje zdolności do ofensywy z wykorzystaniem różnych środków oraz możliwości reakcji i obrony Sojuszu. Ekspert wojskowy ppłk rez. Maciej Korowaj przeprowadził dokładną analizę działań Rosji w ramach manewrów, wnioskując, że w istocie było to "laboratorium zdolności ofensywnych".
2025-09-26, 10:17
Zapad 2025. Symulacja ataku na NATO?
Manewry Zapad-2025 odbywały się łącznie na 41 poligonach, zarówno na terytorium Białorusi, jak i Rosji - w tym również w obwodzie kaliningradzkim. To kluczowe, ponieważ jednym z głównych celów potencjalnego ataku Rosji miałby być przesmyk suwalski. Ppłk rez. Maciej Korowaj dokonał analizy manewrów, która ukazuje ich ukryty cel.
W ćwiczeniach - według szacunków - udział wzięło ok. 30 tys. żołnierzy, dysponujących ok. 10 tys. sztuk sprzętu wojskowego. Tu bardzo istotnymi elementami były przede wszystkim drony Orlan-10 i Lancet-3, ale również śmigłowce Ka-52, bombowce Tu-22M3, rakiety Iskander i Oresznik, czołgi T-90, czy okręty floty bałtyckiej.
Początek konfliktu. Masowy atak dronów
Zapad 2025 został podzielony na pięć faz, które mogły dokładnie symulować atak na terytorium NATO, jak i reakcję Sojuszu. W pierwszym etapie bardzo istotną rolę pełniły drony, które miałyby wykonywać ok. 100 lotów na 1 km frontu. W przypadku linii o długości 100-200 km (np. przesmyk suwalski) byłoby to ok. 10-20 tys. lotów dziennie. Na tym etapie miałoby nastąpić rozpoznanie i neutralizacja kluczowych obiektów NATO.
Poza dronami w tych działaniach brałoby udział lotnictwo - bombowce Tu-22M3 i Su-34 oraz systemy walki elektronicznej. "W scenariuszu ofensywnym ta faza umożliwiłaby masowe rozpoznanie i przenikanie pozycji NATO na głębokości 30–75 km, precyzyjne ataki rakietami Kalibr na lotniska, centra dowodzenia i magazyny amunicji" - wnioskował ppłk rez. Maciej Korowaj.
Tylko w pierwszych 78 godzinach ataku, Rosja miałaby zużyć ok. 68 tys. dronów i innych środków przeznaczonych do ataku z powietrza. Co interesujące, według analityka Moskwa zakłada ataki na obiekty infrastruktury NATO, ale nie na obronę przeciwlotniczą, licząc na jej przeciążenie i szybką utratę potencjału, spowodowaną dużymi kosztami operowania. Lekkie szturmowo-rozpoznawcze jednostki w ciągu pierwszych dwóch dni miałyby sparaliżować systemy dowodzenia Sojuszu.
Eskalacja konfliktu
W drugim etapie Rosja ćwiczyła obronę przy użyciu lekkiej piechoty w liczbie ok. 12 tys. żołnierzy oraz ok. 32 tys. wojskowych z pułków ciężkich i zmotoryzowanych, wspieranych przez artylerię, drony i rakiety. Gdyby takie działania miały charakter ofensywny, wojska mogłyby zajmować krytyczne punkty na mapie. W tym czasie szukałyby najsłabszych punktów obrony na linii frontu, obejmującej Polskę i kraje bałtyckie.
- Zanim padnie strzał. Ekspert tłumaczy procedury dotyczące rosyjskich myśliwców
- Wojna rozleje się na Europę? "Mołdawia może stać się trampoliną do inwazji"
- "Od tego może się zacząć wielki konflikt". Ekspertka o decyzjach ws. obrony Polski
Drony znacząco zintensyfikowałyby swoje działania, generując nawet do 56 tys. lotów dziennie i wykrywając systemy HIMARS czy Patriot. Rosjanie zakładają, że zajęcie kluczowych punktów zajmie ok. 3-5 dni od rozpoczęcia ataku.
Zajęcie kluczowego terenu. Możliwe użycie broni jądrowej
Kolejna faza przewiduje kontrofensywę NATO. Według założeń lotnictwo Sojuszu znajdowałoby się pod presją, co znacząco utrudniałoby skuteczne wsparcie działań lądowych. W tym czasie ciężkie oddziały rosyjskie mogłyby zająć wschodnie flanki Polski i Litwy. "Lotnictwo rosyjskie w tym samym czasie przeprowadzałoby uderzenia rakietowe na porty bałtyckie, blokując dostawy NATO, a Flota Bałtycka i Północna wspierana przez drony morskie i jednostki brzegowe kontrolowałaby trasy morskie" - napisał ekspert. W tym etapie możliwe jest użycie broni termobarycznej wobec wojsk NATO, walczących w tzw. szarej strefie.
Później Moskwa mogłaby przejść do użycia broni jądrowej - rakiet Iskander i Oresznik. Tego typu ataki mogłyby mieć różne skutki - od wejścia w konwencjonalną wojnę o długotrwałym charakterze, po rozpoczęcie negocjacji przez Sojusz. Tutaj kluczową rolę odgrywałaby Białoruś, na której terytorium Rosja mogłaby rozmieścić rakiety Iskander i Oresznik. Zresztą Mińsk byłby dla Rosji pomocny w kwestii prowadzenia działań hybrydowych.
Na ostatnim etapie Rosja zabezpieczyłaby zajęte tereny, gdzie rozmieszczono by ok. 440 tys. wojskowych, a ponadto artylerię i drony, co stanowiłoby przygotowanie do ewentualnego kontrataku ze strony NATO.
Co powinno zrobić NATO?
Ppłk rez. Maciej Korowaj rekomenduje przede wszystkim zwiększenie obecności NATO w krytycznych punktach, takich jak przesmyk suwalski i kraje bałtyckie. Ponadto wskazuje na przyspieszenie ćwiczeń i rozmieszczenie systemów HIMARS oraz F-35, co pozwoliłoby na przyspieszenie ewentualnej reakcji.
- Alarm w Szwecji. Dwa drony nad Karlskroną. "Migały czerwonym i zielonym światłem"
- Hegseth wezwał dowódców. Setki generałów spotkają się pod Waszyngtonem
- Zestrzeliwanie rosyjskich samolotów. Jest reakcja Kremla
Jego zdaniem należy również położyć nacisk na systemy antydronowe, możliwości wywiadowcze i kontrwywiadowcze, oraz zabezpieczenie portów przed izolacją, co zapobiegłoby przerwaniu dostaw z NATO. Zresztą same zdolności operowania na morzu również powinny zostać wzmocnione, poprzez rozmieszczenie jednostek wyposażonych w systemy antydronowe. Ekspert zwrócił również uwagę, że pełna operacyjność systemów Aegis Ashore w Redzikowie i Patriot na terenie Polski pozwoliłaby na przeciwdziałanie rosyjskim rakietom Iskander i Oresznik.
Źródła: PolskieRadio24.pl/x.com/egz