Ekolodzy chcą zamknąć Turów. Komu służą klimatyczni aktywiści?
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie na wniosek miasta Zittau, czeskiego i niemieckiego oddziału Greenpeace oraz Fundacji Frank Bold wydał postanowienie o wstrzymaniu wydobycia w kopalni Turów. Choć nikt nie podważa wagi troski o środowisko, próba unieruchomienia zakładu dostarczającego 7 proc. energii w skali kraju, i to jeszcze w sytuacji kryzysu energetycznego i wojny za naszą granicą, musi budzić podejrzenia. Czy na pewno chodzi tu tylko o naturę?
2023-06-07, 14:20
We wspólnym komunikacie Fundacja Frank Bold, Greenpeace oraz Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA przekazały, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, iż w sprawie dotyczącej kopalni Turów zachodzi niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody w środowisku, i wstrzymał wykonanie decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia.
"To na tej podstawie w lutym 2023 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedłużyło koncesję na wydobycie węgla" - przypomniano.
Działacze z Niemiec i Czech
Spółka PGE w wydanym oświadczeniu podkreśliła, że WSA w Warszawie "z rażącym naruszeniem przepisów prawa wstrzymał wykonanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach wydanej przez GDOŚ we wrześniu 2022 r.".
"Decyzję środowiskową zaskarżyli zieloni działacze z Niemiec i Czech" - zaznaczono.
REKLAMA
Jak przekazano, sąd w uzasadnieniu rozstrzygnięcia nie odniósł się do stanowiska PGE GiEK, nie dokonał merytorycznej oceny stanowiska wnioskodawców, opierając się w całości na ich twierdzeniach, nie przeprowadzając tym samym analizy i weryfikacji zaistnienia podstaw do wstrzymania wykonalności decyzji.
Turów kluczowy
"Działalność Kopalni Turów do 2044 r. jest kluczowa z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Wykorzystamy wszystkie przysługujące nam środki prawne w postępowaniu zażaleniowym przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Nie pozwolimy zamknąć Turowa. Ani polskie, ani europejskie sądy nie są od tego, żeby zamykać legalnie działające przedsiębiorstwo" - podkreślił cytowany w oświadczeniu prezes PGE Wojciech Dąbrowski.
Wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin napisał we wtorek na Twitterze, że "Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie realizuje obce interesy".
"Na wniosek Die Grosse Kreisstadt Zittau, czeskiego i niemieckiego oddziału Greenpeace oraz Fundacji Frank Bold sędziowie żądają zamknięcia kopali Turów. Nie pozwolimy na to! Obronimy 60 000 miejsc pracy" - zaznaczył.
REKLAMA
Rublowa ekologia
Przewijający się w komentarzach wątek obcych interesów warto potraktować poważnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną sytuację w Europie i kryzys energetyczny wywołany rosyjską napaścią na Ukrainę.
Choć Turów próbują zablokować aktywiści z Niemiec i Czech, to trzeba pamiętać, że udokumentowana jest pomoc Kremla dla europejskich "ekologów", którzy już wcześniej próbowali blokować inwestycje mogące uderzyć w interesy Moskwy oparte na surowcach energetycznych.
Strumień pieniędzy dla reżimu
Ostatnie miesiące brutalnie pokazały, że Rosja na tym polu rozgrywała Europę i uzależniając kraje zachodnie od swoich dostaw, postawiła całą Unię Europejską pod ścianą w momencie rozpoczęcia wojny.
Doskonałym przykładem tego problemu jest choćby gazociąg Nord Stream i jego druga nitka. Mimo apelów z Polski, USA, jak i wielu innych krajów, mówiących o tym, że projekt ten stanowi realne zagrożenie dla Europy i ma wątpliwe podstawy ekonomiczne, za to świetne podstawy geopolityczne dla Rosji, Berlin wybrał komitywę z kremlowskim dyktatorem, przedkładając kalkulacje ekonomiczno-biznesowo-polityczne nad sprawami jedności, bezpieczeństwa i wspólnoty europejskiej, które tak często pojawiają się na ustach niemieckich polityków.
REKLAMA
Gaz? Tylko z Rosji
Miesiąc po rosyjskiej agresji na Ukrainę niemiecki dziennik "Die Welt" ujawnił, że kremlowski rząd przekazał 82 miliony euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem jest zapobieganie produkcji gazu ziemnego w Europie. Moskwa - chcąc sama sprzedawać więcej gazu i ropy - wspiera aktywistów w USA i Europie w ich walce z paliwami kopalnymi - zauważył "Die Welt".
Eksperci już wcześniej zastanawiali się nad "nagłym" pojawieniem się dobrze zorganizowanych grup, zajmujących się zwalczaniem procesu szczelinowania w Europie Wschodniej, gdzie Rosja sprzedaje swoją energię.
Silne wpływy
Temat jednak nie jest nowy, a przed cichym lobbingiem i wspieraniem ekologów przez Moskwę ostrzegano dekadę temu. Były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen alarmował w 2014 r., że Rosja wspierała organizacje ekologiczne "w celu utrzymania europejskiej zależności od rosyjskiego gazu". Zarzuty te odpierał wtedy m.in. Greenpeace.
To, jak silne było lobby rosyjskie w Europie Zachodniej, udowodniły chociażby losy byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, który skończył na lukratywnej posadzie w Gazpromie, oraz byłego premiera Francji Francois Fillona, który dołączył do rady nadzorczej rosyjskiej spółki naftowej Sibur.
REKLAMA
Nie tylko w Europie
W 2017 r. były agent CIA Kenneth Stiles przekonywał, że organizacja ekologiczna Virginia Organizing sprzeciwiająca się wydobyciu w USA gazu naturalnego ze złóż łupkowych działa w rzeczywistości na rzecz Rosji i jej giganta energetycznego Gazpromu. Były amerykański oficer dotarł wówczas do szokujących dokumentów wskazujących na sieć powiązań pomiędzy ekoterrorystami a Moskwą.
Weteran CIA z 30-letnim doświadczeniem, po analizie dokumentów związanych z działalnością organizacji Virginia Organizing, doszedł do przekonania, że jej działalność, przynajmniej częściowo, jest finansowana przez Rosję.
Propagandowa wojna
Motywy wspomagania przez to państwo takich zamożnych, lewicowych grup ekologicznych zdaniem byłego agenta CIA nie są trudne do zrozumienia.
Zarzuty dotyczące tego, że Rosja wspomaga radykalne grupy ekologiczne, zainteresowały już wcześniej Komisję Nauki, Przestrzeni Kosmicznej i Technologii Izby Reprezentantów, która zgromadziła na to konkretne dowody. Jak stwierdzili członkowie Komisji w swoim raporcie Rosja, "prowadzi wojnę propagandową przeciw paliwom kopalnym".
REKLAMA
Rosyjski sukces
Wstępne badania wskazywały, że Europa ma 13-14 bilionów metrów sześciennych złóż gazu łupkowego - znacznie więcej niż gazu konwencjonalnego. Ta alternatywna branża wydobywcza nie została jednak nigdy na Starym Kontynencie rozwinięta. Na przeszkodzie stanęły niekorzystne warunki geologiczne, dużą gęstość zaludnienia i... obawy ekologów o zanieczyszczenie środowiska.
W 2016 roku eksperci brukselskiego Centrum Studiów Europejskich Wilfrieda Martensa (WMCES) zauważali wzmożoną aktywność rosyjskich firm paliwowych (Gazprom i Lukoil) w finansowaniu propagandy eksponującej domniemane zagrożenia związane z przemysłem wydobywczym w Unii Europejskiej.
- Skierowując opinię publiczną i świat polityki przeciwko produkcji paliw kopalnych, zwłaszcza szczelinowaniu, rosyjscy producenci ropy i gazu ziemnego zdystansowali potencjalną konkurencję, co pozwoliło im na dyktowanie wyższych cen, osiąganie większych zysków i jeszcze większe uzależnianie Europy od rosyjskiej ropy i gazu. Misja zakończona sukcesem. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych w Europie szczelinowanie nigdy się nie przyjęło - pisał w 2022 roku ekspert teksańskiego Institute for Policy Innovation (IPI), Merrill Matthews.
Zablokowany port
W Polsce można przypomnieć choćby akcję Greenpeace z września 2019 r., kiedy aktywiści tej organizacji zablokowali statek transportujący węgiel z Mozambiku, a następnie wspięli się na dźwigi w terminalu węglowym portu w Gdańsku, całkowicie wstrzymując jego pracę.
REKLAMA
Był to protest przeciwko polityce energetycznej opartej na węglu. Europa - również pod trudnym do zmierzenia naciskiem organizacji ekologicznych - planowała odejść od "czarnego złota" na rzecz OZE. Taka energetyczna wolta wymaga jednak czasu i dużych nakładów finansowych. Pomostem między niedobrym węglem a zieloną energią miał być gaz. A skąd Europa kupuje gaz? Świadomie lub nie, ekolodzy realizowali politykę, która pompowała miliardy euro do kieszeni Putina.
Niemiecki plan
Największym orędownikiem dekarbonizacji opartej na gazie były Niemcy. Bezpośrednie połączenie gazowe z Rosją i bliskie relacje z tym dostawcą miały zapewnić Berlinowi stabilny dopływ błękitnego surowca i możliwość odsprzedaży do innych krajów Europy.
Ekologiczna transformacja, a jednocześnie świetny interes. Dla Berlina i Moskwy.
Co w zamian?
Wróćmy jednak do Turowa. Moc funkcjonującej przy kopalni elektrowni to ponad 2 GW. Moc pojedynczego wiatraka to ok. 1 MW. Aby zastąpić Turów "ekologicznymi" wiatrakami trzeba by postawić ich co najmniej 2 tys. Co najmniej, bo niektóre opracowania, wskazując na kaprysy pogody i nieprzewidywalność wiatru, zalecają tę liczbę pomnożyć trzykrotnie, by zapewnić stabilną, porównywalną produkcję energii.
REKLAMA
Teraz wyobraźmy sobie dodatkowe 6 tys. wiatraków w Polsce, pamiętając, że to 7 proc. energii potrzebnej w skali kraju. Ich postawienie, biorąc pod uwagę wymagania dotyczące terenu i wietrzności, mogłoby być co najmniej kłopotliwe.
Wizje zielonej energii z OZE i postulaty ekologów mogą wyglądać kusząco, ale w praktyce ich realizacja, o ile w ogóle jest możliwa, wymaga bardzo dużo czasu i pieniędzy. Presja na rządzących, by dokonali niemożliwego, może być za to narzędziem destabilizacji.
Nie takie ekologiczne
Otwarta pozostaje również kwestia, w jakim stopniu faktycznie ekologiczne są dziś OZE. Wiatraki emitują hałas, a niewychwytywane przez ludzkie ucho infradźwięki są często obwiniane m.in. za bóle głowy czy nudności. Konstrukcje stwarzają też bezpośrednie zagrożenie dla ptaków, mogą także ograniczać ich siedliska i tworzyć bariery w przemieszczaniu się.
Osobna kwestia to recykling łopat wirników wykonanych z kompozytów, które wzmocnione są włóknem węglowym lub szkłem. Zgodnie z szacunkami, kraje UE do 2030 r. zużyją na instalacje wiatrowe 4 mln ton polimerów zbrojonych włóknami, a do 2050 r. turbiny wiatrowe będą odpowiadać za 43 mln ton odpadów.
REKLAMA
Podobnie aktualne jest pytanie, co robić ze zużytymi panelami fotowoltaicznymi. Mając to na uwadze, wypada się zastanowić, czy hasła ekologów nie są tylko fasadą, pod którą kryją się zupełnie inne intencje.
Pytania bez odpowiedzi
Rosyjskie macki w UE próbują ujawniać polscy europosłowie. Witold Waszczykowski jesienią ubiegłego roku pytał w interpelacji, jaką rolę odgrywały organizacje ekologiczne, sponsorowane przez Rosję, w kształtowaniu polityki klimatycznej UE.
Pod dokumentem podpisało się blisko 30 parlamentarzystów, głównie polskich, z trzech ugrupowań. Posłowie do PE domagają się od Komisji Europejskiej wymienienia wszystkich lobbujących organizacji, które brały udział w tworzeniu Zielonego Ładu oraz pakietu Fit for 55. Europosłowie chcą ponadto wiedzieć, które z nich otrzymywały finansowanie z Rosji, rosyjskich firm energetycznych lub powiązanych z nimi podmiotów.
- Podobne zapytanie złożyłem pod koniec marca i przez 22 kolejnych tygodni nie otrzymałem z Komisji żadnej odpowiedzi, pomimo 3-tygodniowego terminu i moich interwencji w tej sprawie - mówił wówczas Witold Waszczykowski.
REKLAMA
Jak głosi przypisywana Johnowi Rockefellerowi maksyma, wielkie pieniądze lubią ciszę.
Zobacz także:
IAR/money/wpolityce/tvp.info/energetyka24/fc
REKLAMA
REKLAMA