Donald Trump oskarżył Baracka Obamę o "zdradę". "Chciał ukraść wybory"
Donald Trump oskarżył Baracka Obamę o zdradę w kontekście wyborów prezydenckich z 2016 roku. Stwierdził, że Obama próbował sabotować jego prezydenturę, niesłusznie powiązując go z rosyjskimi próbami wpłynięcia na wynik.
2025-07-23, 13:23
Obama "chciał ukraść wybory"? Rzecznik: dziwaczne oskarżenia
Donald Trump stwierdził, że Obama i jego środowisko polityczne "próbowali ukraść wybory", podważając jego zwycięstwo nad Hilary Clinton. Nawiązał w ten sposób do raportu przygotowanego przez dyrektorkę amerykańskiego wywiadu Tulsi Gabbard. W dokumencie Barack Obama i jego zespół ds. bezpieczeństwa narodowego zostali oskarżeni o "trwający wiele lat zamach stanu przeciwko prezydentowi Trumpowi". Oczywiście Demokraci uznali ustalenia z raportu za fałszywe.
- On jest winny. To była zdrada. To było każde słowo, jakie można sobie wyobrazić - stwierdził w tym kontekście Donald Trump. O ile Barack Obama raczej nie odpowiada na podobne zaczepki, o tyle tym razem jego rzecznik nie pozostawił tych słów bez reakcji. - Z szacunku dla urzędu prezydenta, zazwyczaj nie odpowiadamy na ciągłe bzdury i dezinformacje płynące z Białego Domu, ale te twierdzenia są na tyle oburzające, że zasługują na takie oskarżenie. Te dziwaczne oskarżenia są śmieszne i stanowią kiepską próbę odwrócenia uwagi - ocenił rzecznik Obamy Patrick Rodenbush.
Odtajniono dokumenty
We wspomnianym raporcie ujawniono m.in. korespondencję pomiędzy współpracownikami Obamy. Argumentowano, że próbowali oni zatuszować ustalenia wywiadu, wskazujące, że Rosja nie zdołała wpłynąć na wyniki wyborów w 2016 roku. Odtajniono również raport przygotowany dla Baracka Obamy przez służby bezpieczeństwa kilka tygodni po zwycięstwie Trumpa nad Clinton. "Uważamy, że podmioty rosyjskie i przestępcze nie miały wpływu na ostatnie wyniki wyborów w USA poprzez prowadzenie działań cybernetycznych wymierzonych w infrastrukturę wyborczą" - napisano w dokumencie.
Z tymi ustaleniami nie zgodziło się natomiast FBI. W Białym Domu odbyło się spotkanie z najwyższymi rangą urzędnikami - czytamy w dokumencie autorstwa Tulsi Gabbard. Po nim szefowie służb wywiadowczych mieli otrzymać wiadomość, w której polecono przygotowanie nowego raportu "na prośbę prezydenta". Miały się w nim znaleźć dokładne informacje na temat "narzędzi, których użył Kreml do wpłynięcia na wynik wyborów".
Rosja chciała wpłynąć na wybory?
Gabbard uznała to za spisek na szkodę Donalda Trumpa i zapowiedziała, że skieruje przeciwko urzędnikom administracji Obamy pozew do Departamentu Sprawiedliwości. Rzecznik byłego prezydenta odrzucił te argumenty utrzymując, że wynik wyborów nie był podważany, mimo jawnych rosyjskich prób ingerencji. - Nic w dokumencie opublikowanym w zeszłym tygodniu nie podważa powszechnie akceptowanego wniosku, że Rosja próbowała wpłynąć na wybory prezydenckie w 2016 roku, ale nie udało jej się zmanipulować żadnych głosów - stwierdził.
Próby te miały polegać na tworzeniu tzw. farm trolli w mediach społecznościowych, czy włamaniach do skrzynek poczty elektronicznej Demokratów. Dwustronny raport senackiej komisji wykazał, że Rosja próbowała zaszkodzić kampanii Clinton i wesprzeć Trumpa. Dokument został podpisany m.in. przez ówczesnego republikańskiego senatora, a obecnie sekretarza stanu Marco Rubio.
Raport Mullera wykazał, że Donald Trump nie koordynował swoich działań z Kremlem. W sprawie nie postawiono również żadnych zarzutów. Później raport był jednak podważany jako "nierzetelny" i oparty na "surowych, nieprzeanalizowanych i niepotwierdzonych informacjach wywiadowczych".
- Media: Donald Trump wycofuje USA z UNESCO
- Trump zapowiada "zalanie" Nowego Jorku agentami imigracyjnymi
- Trump chce ujawnienia dokumentów ws. Epsteina. Wydał polecenie
Źródło: BBC/egz