Pedofilska klika satanistów kontrolująca huragany. W to wierzą wyznawcy QAnonu

Rząd, który kontroluje pogodę i trasę niszczycielskich huraganów. Mieszkańcy małego miasta na północnym wschodzie USA, którzy jedzą zwierzęta domowe. To tylko niektóre i może najgłośniejsze z teorii spiskowych, jakie pojawiły się w tegorocznej kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. Choć wielokrotnie dementowane, znalazły rzesze wyznawców, którzy są w stanie uwierzyć w najbardziej nieprawdopodobne historie.

2024-11-04, 11:00

Pedofilska klika satanistów kontrolująca huragany. W to wierzą wyznawcy QAnonu
Teorie spiskowe zalewają amerykańskie media społecznościowe. Foto: SAUL LOEB/AFP/East News

"Tak, oni kontrolują pogodę" - napisała na początku października na platformie X (dawny Twitter) Marjorie Taylor Greene, republikańska kongresmenka z Georgii. "To niedorzeczne kłamać i mówić, że nie da się tego robić" - stwierdziła wierna zwolenniczka Donalda Trumpa. Greene wyraziła też przekonanie, że "ludzie o tym wiedzą i nienawidzą wszystkich, którzy to ukrywają".

Nie ona jedna wysunęła taką tezę. Przedsiębiorca i autor Grant Cardone, który nie kryje swojego poparcia dla Trumpa, podejrzewa, że trasa huraganu Milton, który w ostatnich tygodniach nawiedził Florydę, mogła zostać zmieniona. "Czy uważacie, że rząd używa technologii, by manipulować pogodą i sztormami?" - pytał w mediach społecznościowych. I zapewniał, że dużo wie o huraganach, bo wychował się w Zatoce Meksykańskiej, oglądał burze, "odkąd był małym chłopcem", i nigdy nie widział, by sztorm się zachowywał tak, jak Milton.

I choć Narodowa Agencja Oceanów i Atmosfery, czyli instytucja zajmująca się prognozowaniem pogody, szybko zdemaskowała te twierdzenia, pisząc, że "nikt nie tworzy ani nie steruje huraganami, a taka technologia nie istnieje", to "słowo się rzekło", a słowo w mediach społecznościowych może być przekazywane, powtarzane i promowane tak często, że dociera w efekcie do milionów użytkowników. W przypadku postu Greene jej sensacyjną teorię na X przeczytały prawie 44 miliony osób, a 41 tysięcy ją polubiło.

Migranci jedzący psy i koty

Tezę o imigrantach z Haiti, którzy w Springfield w Ohio jedzą psy i koty wypromował sam Trump, choć tego typu stwierdzenia pojawiały się na Facebooku i X już wcześniej. Z pomocą byłego prezydenta, jego running mate’a J.D. Vance’a i Elona Muska o bezdusznych Haitańczykach usłyszał cały świat.

REKLAMA

Tyle że zarówno gubernator Ohio Mike DeWine (republikanin), jak i przedstawiciele lokalnych władz zaprzeczali, jakoby rzeczywiście dochodziło do scen zabijania czy jedzenia zwierząt domowych.

- Jeśli będę musiał zmyślać historie, by amerykańskie media zaczęły zwracać uwagę na cierpienie Amerykanów, to będę to robił - powiedział otwarcie J.D. Vance w wywiadzie dla CNN, przyznając się jednocześnie, że szerzy dezinformację i świadomie wprowadza wyborców w błąd.

Zobacz także:

Przejęci przez QAnon

O tym, jak może się skończyć flirt z fake newsami i teoriami spiskowymi, Ameryka przekonała się dotkliwie 6 stycznia 2021 roku, kiedy to tłum przekonanych o wyborczym zwycięstwie Trumpa szturmował Kapitol. Głównym propagatorem spiskowych teorii był wtedy QAnon, skrajnie prawicowy ruch zainicjowany przez anonimowego użytkownika na forum internetowym 4chan o pseudonimie "Q".

REKLAMA

Twierdził on, że światowe elity - w tym Partia Demokratyczna - tworzą wielką, satanistyczną klikę, która kontroluje zachodni świat. Porywa i wykorzystuje dzieci. Jest źródłem wszelkiego zła. Wyznawcy QAnona wierzyli, że pewnego dnia - podczas tego, co nazywali "burzą" - Donald Trump aresztuje wszystkich członków kliki i zaprowadzi porządek. Z niecierpliwością czekali na zatrzymanie m.in. Hilary Clinton, rywalki Trumpa w wyborach prezydenckich w 2016 roku, która miała być powiązana z siatką pedofilów, działającą w jednej z nowojorskich pizzerii.

- Myślę, że dla osób z zewnątrz bardzo wygodne jest myślenie, że QAnon to lunatycy, którzy nigdy nie będą mieli wpływu na to, jak myślimy, i że tak naprawdę to ruch marginalny, ale rzeczywistość jest dużo bardziej niepokojąca - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Will Sommer, dziennikarz Washington Post i autor książki "Uwierz w Plan. Skąd się wziął QAnon i jak namieszał w Ameryce".

- Tak, są oczywiście ludzie skrajni, którzy dokonują morderstw lub innych przestępstw i nie są zdolni do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, ale w większości to są zwykli ludzie, na przykład twoi sąsiedzi, którzy zamiast rozmawiać o pogodzie, będą chcieli mówić o tym, jak "rząd kontroluje pogodę" - mówi Sommer, przyznając, że QAnon był bardzo skuteczny w tym, by przekonać do siebie tzw. zwykłych obywateli.

Przyzwolenie big tech i Trumpa

Jednocześnie zarówno władze, jak i właściciele mediów społecznościowych ignorowali zagrożenie wynikające z popularności QAnona. Czasem zasłaniali się też pierwszą poprawką do amerykańskiej konstytucji, zakazującą ograniczania wolności słowa. Ale - jak zauważa Sommer - wielu zwolenników QAnona popełniało także inne przestępstwa, a mimo to nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Mediom społecznościowym zaś, takim jak Facebook czy X, na rękę było zamieszanie wokół QAnona, bo generowało ono bardzo wiele postów i angażowało licznych użytkowników, a na tym tego typu platformom najbardziej zależy.

REKLAMA

Sam "Q" nie opublikował nic od wielu lat i właściwie zniknął po tym, jak Trump opuścił Biały Dom. Jednak według badań liberalnej organizacji pozarządowej Media Matters, zajmującej się monitorowaniem dezinformacji ze skrajnie prawicowych źródeł, sam Trump w ciągu dwóch lat istnienia swojej własnej platformy społecznościowej Truth Social, przekazał dalej lub promował posty z kont związanych z QAnonem ponad 800 razy.

Eksperci, na których powołują się amerykańskie media, zauważają, że aktywność Trumpa jest tak naprawdę milczącym poparciem dla niebezpiecznego ruchu. Były prezydent jest gotowy "igrać z ogniem", by zyskać większe poparcie wśród wyborców w czasie, gdy wyścig o Biały Dom nie może być bardziej zacięty.

Historia zatoczy koło?

Ale Trump może liczyć także na wielu swoich sojuszników, którzy chętnie propagują teorie spiskowe. Oprócz wspomnianej już kongresmenki Marjory Taylor Greene, jest też chociażby Laura Loomer, skrajnie prawicowa aktywistka, która twierdzi m.in., że zamach z 11 września 2001 był rządowym spiskiem, latem tego roku prezydent Joe Biden był bliski śmierci, a Kamala Harris wcale nie jest czarnoskóra. Loomer została swego czasu usunięta z części mediów społecznościowych, ale gdy Elon Musk przejął X - szybko powróciła na tę platformę i dziś ma milion trzysta tysięcy obserwujących.

Donald Trump chciał jej nawet dać formalną funkcję w kampanii wyborczej, ale ostatecznie, za radą kluczowych zwolenników, się na to nie zdecydował. Blisko współpracuje zaś z Elonem Muskiem, który dziennie wydaje miliony na kampanię byłego prezydenta, a jego platforma X roi się od fake newsów i spiskowych teorii.

REKLAMA

Gdy pytamy Willa Sommera, czy po tegorocznych wyborach prezydenckich historia z 6 stycznia 2021 roku może się powtórzyć, jeśli Donald Trump przegra, ale tej porażki nie uzna - jak spodziewa się wielu obserwatorów - dziennikarz nie odpowiada jednoznacznie. Jego zdaniem trudno powiedzieć, co się stanie, ale jeśli wygra Kamala Harris, z pewnością pojawi się cała fala teorii spiskowych, prób ataków na pracowników komisji wyborczych i osób odpowiedzialnych za zatwierdzanie wyników.

Już dziś bowiem wielu Amerykanów nie kryje wątpliwości co do przebiegu procesu wyborczego. - Pytanie, czy wtedy Donald Trump wciąż będzie bohaterem swoich zwolenników, czy może przerzucą oni swoje sympatie na kogoś innego, ale tak długo, jak Donald Trump będzie na scenie, pewien kult wokół jego osoby będzie się utrzymywał - uważa Sommer.

Zobacz także:

REKLAMA

Magdalena Skajewska/wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej