Jak rozpoznać antypapieża? Z niektórymi Kościół do dziś ma problem
Historia antypapieży jest niemal tak długa, jak dzieje papiestwa. Nawet dziś nie brakuje osób, które twierdzą, że są "prawdziwymi papieżami". Ale czy można ich nazwać "prawdziwymi antypapieżami"? Sprawa jest dość skomplikowana.

Michał Czyżewski
2025-05-10, 06:21
Nie każdy może być antypapieżem
Obecnie na świecie jest co najmniej kilka osób, które w pewnych niewielkich chrześcijańskich odłamach uważane są za papieży. Większość owych sekt powstała w proteście przeciw ustaleniom Soboru Watykańskiego II (1962-1965). W związku z tym nie uznają żadnego papieża wybranego na konklawe w Watykanie po śmierci Piusa XII w 1958 roku, za to chętnie ogłaszają własnych następców św. Piotra.
Zbiorczo odłamy te traktuje się jako przedstawicieli tzw. konklawizmu, wywodzącego się z antysoborowego ruchu sedewakantystów. Sedewakantyści głoszą, że od 1958 roku aż do dziś nie doszło do wyboru legalnego papieża, czyli nieustannie mamy do czynienia z sytuacją "sede vacante" ("pusty tron"), konklawiści zaś idą krok dalej - skoro, jak twierdzą, w Watykanie wciąż wybiera się papieży nielegalnie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby i oni wybrali sobie swojego.
Do konklawistów zalicza się m.in. Kościół Palmariański w Hiszpanii, Apostołów Nieskończonej Miłości w Kanadzie, Prawdziwy Kościół Katolicki w USA i Katolicki Kościół Resztek Apostolskich w Argentynie. Z tym ostatnim wiąże się ciekawy fakt: w latach 2006-2008 władzę dzierżył w nim niejaki Oscar Michaelli, który przyjął imię Leona XIV, to samo, które 8 maja 2025 roku po wyborze na papieża obrał kardynał Robert Prevost.
Ani Kościół, ani żadne państwo nie bierze jednak tych osób na poważnie, a w związku z tym, zgodnie z praktyką ustaloną w toku dziejów chrześcijaństwa, nie uznaje się ich za antypapieży. Antypapieżem bowiem zostawał w przeszłości wyłącznie kardynał, który miał poparcie przynajmniej części kolegium kardynalskiego lub innych grup wpływu (np. króla albo cesarza), zaś rozłam, który wówczas powstawał, był przedłużeniem sporów wewnątrz władz kościelnych, a nierzadko konfliktów międzynarodowych czy rozgrywek dyplomatycznych.
REKLAMA
Antypapieże to bowiem produkt czasów, w których związki religii ze sprawami świeckimi były znacznie silniejsze niż dziś, a następcy św. Piotra nie raz musieli działać tak, jak każdy inny europejski władca, który stara się zdobyć lub utrzymać władzę. Wielość czynników, które wpływały na papiestwo w dawnych wiekach, rodziła czasem sytuację, w której trudno było jednoznacznie ocenić, czy konkretny pretendent do tronu św. Piotra był papieżem, czy antypapieżem. O niektórych z nich historycy Kościoła do dziś się spierają.
Za, a nawet przeciw
W latach 963-965, pod koniec szczególnie fatalnego okresu papiestwa, któremu potomni nadali wręcz nazwę "pornokracji" (używano także określeń "rządy nierządnic" i "saeculum obscurum", czyli "ciemny wiek"), rywalizowało ze sobą dwóch pretendentów do tronu Piotrowego, z których jeden - Leon VIII - według oficjalnej historii najpierw był antypapieżem, a potem papieżem, zaś drugi - Benedykt V - uznawany dziś za prawowitego Ojca Świętego, był swego czasu uzurpatorem.
Zamieszanie to wywołane było przede wszystkim działaniami cesarza Ottona, który jeszcze wcześniej zawiązał sojusz z papieżem Janem XII, człowiekiem raczej niemoralnym i skorym do intryg, a później się z nim skonfliktował i doprowadził do usunięcia go z urzędu i powołania Leona VIII (963). Tymczasem Jan, roszczący sobie nadal prawo do tronu, najechał Rzym ze swoim wojskiem, potem jednak uciekł przed idącą na odsiecz armią Ottona i zmarł na wygnaniu (964).
To nie zakończyło dramatu. Rzymianie nie pałali sympatią do Leona, więc po śmierci Jana XII intronizowali na jego następcę Benedykta V. W reakcji na to Otton oblegał Rzym tak długo, że Benedykt, wcześniej raźno rzucający klątwy na wojska niemieckie, w końcu skapitulował. Na synodzie w Lateranie wobec cesarza i Leona VIII został oficjalnie pozbawiony papieskich atrybutów.
REKLAMA
Na urzędowej watykańskiej liście biskupów Rzymu znajdziemy jednak i Jana XIII, i Leona VIII i Benedykta V, choć każdy spostrzegawczy czytelnik zauważy od razu, że daty pontyfikatów podejrzanie na siebie nachodzą.
Innym "kłopotliwym" Ojcem Świętym jest Sylwester III, również ujęty na liście prawdziwych papieży, choć wybrany został w 1045 roku za życia ówczesnego papieża Benedykta IX, który rok wcześniej został wygnany z Rzymu przez zbuntowany lud. Sylwester jako papież/antypapież rządził zresztą około dwóch miesięcy, bo niebawem Benedykt powrócił do Stolicy Apostolskiej, ekskomunikował rywala i wypędził go, zresztą tylko po to, by miesiąc później samemu wykreować kolejnego antypapieża, który wszelako według statystyk Watykanu wcale antypapieżem nie był.
O co chodzi? Benedykt IX, wedle niechętnych mu źródeł człowiek rozwiązły, sodomita i morderca, ledwie zaczął drugi pontyfikat, a już zakochał się tak poważnie, że postanowił sprzedać urząd swemu ojcu chrzestnemu, ten zaś przystał na układ i w maju 1045 roku został papieżem/antypapieżem Grzegorzem VI.
Ale Benedykt wkrótce znów się rozmyślił i postanowił odzyskać tron. Wobec tego bałaganu do akcji ponownie wkroczył dwór niemiecki. Cesarz Henryk III na synodzie w Sutri zwołanym w 1046 roku oficjalnie odsunął od władzy zarówno Benedykta, jak i Sylwestra i Grzegorza, a tron Piotrowy obsadził pochodzącym z Saksonii Klemensem II.
REKLAMA
Benedykt IX, nieobecny na synodzie, nie do końca zgadzał się z decyzją cesarza, więc gdy tylko Klemens zmarł w 1047 roku, natychmiast wrócił do Rzymu i rozpoczął trzeci z kolei pontyfikat. Po roku wygnały go stamtąd wojska niemieckie, a cesarz ponownie wybrał na papieża Niemca - Damazego II. Benedykt został ekskomunikowany, ale historycy sądzą, że po 1048 nie zgłaszał już żadnych roszczeń do władzy.
Kto w tym całym galimatiasie był papieżem, a kto antypapieżem? Po wielu wiekach na to pytanie nie ma niebudzącej wątpliwości odpowiedzi, Kościół wybrał więc bezpieczne rozwiązanie i wszyscy wymienieni w tej opowieści pretendenci znajdują się na liście watykańskiej. Oficjalnie żaden nie otrzymał etykiety antypapieża.
Antypapież może świętym być
Oprócz wojska najsilniejszą bronią w walce z antypapieżami była zawsze ekskomunika, jednak o tym, czy była ona skuteczna, decyduje dzisiaj fakt, czy konkretny Ojciec Święty rzeczywiście jest prawomocnie uznawany za antypapieża. Przecież w chwili sporu żaden antypapież nie uważał siebie za antypapieża, i równie hojnie szafował ekskomuniką, co jego przeciwnik, który w jego perspektywie był uzurpatorem. Oczywiście ekskomunika w sensie materialnym stanowiła mniejsze ryzyko niż uzbrojeni żołnierze, ale w świecie wartości religijnych nie była wcale niczym błahym.
Czasem bywało jednak inaczej. Pierwszy w dziejach oficjalny antypapież Hipolit Rzymski (tym razem prawdziwy antypapież - nieujęty w watykańskiej liście Ojców Świętych) rozpoczął swój pontyfikat jako przywódca odłamu rebeliantów nie zgadzających się z poglądami ówczesnego papieża Zefiryna na zagadnienie Trójcy Świętej. Za głoszenie tego, co sam uznał za herezję, Hipolit przez 18 lat atakował po kolei następców Zeifryna - Kaliksta I, Urbana i Poncjana.
REKLAMA
Kapryśny los sprawił, że podczas prześladowań chrześcijan w epoce cesarza Maksymina Traka zarówno papież Poncjan, jak i antypapież Hipolit zesłani zostali do katorżniczej pracy w kopalniach na Sardynii, co w owej epoce oznaczało w zasadzie skazanie na śmierć. Wskutek tego wyroku doszło do pojednania niedawnych adwersarzy.
W 235 roku, po tym, jak Hipolit zrzekł się pretensji do tronu Piotrowego, Poncjan, jako pierwszy papież w dziejach, zrezygnował z urzędu, by umożliwić wspólnocie chrześcijańskiej wybór następnego Ojca Świętego. Hipolit, który był schizmatykiem, lecz wyraził skruchę, został przyjęty na powrót na łono Kościoła. Następnie obaj więźniowie zginęli na Sardynii, prawdopodobnie wskutek morderczych trudów pracy.
Inną wersję znajdziemy w legendach i apokryfach: Poncjana ponoć zatłuczono kijami, a Hipolita rozerwano końmi (według wielu badaczy starożytni autorzy pomylili dwóch albo trzech różnych Hipolitów). Niezależnie od przyczyny śmierci obaj uznawani są - zarówno przez katolików, jak i prawosławnych - za świętych i męczenników za wiarę.
Schizma na własne życzenie
W pierwszym tysiącleciu istnienia podatność chrześcijaństwa na występowanie antypapieży wynikała m.in. z faktu, że następców św. Piotra wybierali wspólnie przedstawiciele hierarchii kościelnej i lud rzymski. Rodziło to zbyt wiele okazji do powoływania konkurujących papieży przez rozmaite grupy wpływu, co osłabiało wspólnotę i prawdopodobnie ułatwiło wielką schizmę wschodnią (1054), której skutkiem jest dziś równoległe istnienie katolicyzmu i prawosławia.
REKLAMA
Szok wywołany tym rozłamem sprawił, że papież Mikołaj II w bulli "In nomine Domini" z 1059 roku podjął decyzję o radykalnym ograniczeniu gremium osób odpowiedzialnych za wybór papieża i oddał go w ręce kolegium kardynałów.
Reforma Mikołaja II nie sprawiła jednak, że antypapieże zniknęli. Wręcz przeciwnie - już pierwsze wybory po jego śmierci (1061) wyłoniły dwóch Ojców Świętych. Aleksander II został wybrany w myśl przepisów z "In nomine Domini" (choć ze względu na zamieszki w Rzymie musiał objąć tron Piotrowy z pomocą żołnierzy), a miesiąc później zgromadzenie posłuszne cesarstwu rzymskiemu, które nie zgadzało się z zasadami ograniczającymi jego wpływ na władze Kościoła, mianowało papieżem Honoriusza II.
Doszło do krótkiej, ale krwawej wojny obu papieży. W 1062 roku wojska Honoriusza pokonały siły Aleksandra i zajęły Rzym. Kiedy wydawało się, że racja jest po jego stronie, niespodziewanie zmieniła się sytuacja polityczna na dworze niemieckim, a przez to Honoriusz wypadł z łask. Zwołany następnie w 1064 roku synod biskupów włoskich i niemieckich za prawowitego następcę św. Piotra uznał Aleksandra II.
Dla antypapieża nie oznaczało to wcale porażki. Do końca życia utrzymywał, że to on tak naprawdę wygrał w 1061 roku, w związku z czym wszystkim przedstawiał się jako "apostolicus electus" ("wybrany apostoł").
REKLAMA
Przez kolejne trzy stulecia kilkunastu antypapieży na dłużej lub krócej sprawiało problemy Kościołowi katolickiemu według mniej więcej jednolitego schematu: po jednej stronie sporu stało kolegium kardynałów (nie zawsze w komplecie), po drugiej zaś dwór królewski lub przedstawiciele odłamu wyznaniowego (mogli im towarzyszyć legalni kardynałowie). Raz jednak doszło do sytuacji, gdy papieża i antypapieża wybrało dokładnie to samo grono uprawnionych duchownych.
W kwietniu 1378 roku, po śmierci Grzegorza XI, kardynałowie niemal jednogłośnie wybrali papieża Urbana VI. Uczynili to jednak, jak później tłumaczyli, pod pewną presją Rzymian (którzy obawiali się powrotu niewoli awiniońskiej, gdy Francja de facto rządziła Kościołem). Sam Ojciec Święty okazał się zresztą nieprzyjemny i skory do bójek, więc tego samego roku w sierpniu kardynałowie uznali wybór Urbana za nieważny i zorganizowali nowe konklawe, które wyłoniło antypapieża Klemensa VII, wspieranego przez Francuzów.
Urban oczywiście nie był rad z takiego obrotu sprawy. Dwaj następcy św. Piotra nałożyli więc na siebie wzajemne ekskomuniki, a państwa europejskie podzieliły się na obozy rzymski (Urban) i awinioński (Klemens), co stało się przyczyną wielkiej schizmy zachodniej (w Polsce popierano Urbana). Rozłam trwał kilka dekad, a po śmierci dwóch papieży z 1378 roku spór kontynuowali ich następcy. Zwołany w 1408 roku sobór w Pizie w zamierzeniu miał pomóc zakończyć sprawę, ale narobił jeszcze więcej bałaganu, bo wybrano wtedy jeszcze jednego antypapieża - Aleksandra V.
Wszystko zakończyło się dopiero w 1417 roku wyborem papieża Marcina V po uprzednim skutecznym odsunięciu od władzy następców owych trzech wyłonionych uprzednio Ojców Świętych – papieża Grzegorza XII (z linii rzymskiej) oraz antypapieży Benedykta XIII z linii awiniońskiej i Jana XXIII z linii pizańskiej.
REKLAMA
Co istotne, tego ostatniego nie należy mylić z XX-wiecznym papieżem Janem XXIII, który zresztą raczej nie przypadkiem po przeszło pięciu wiekach obrał takie właśnie imię. Uważa się, że kardynał Angelo Roncalli został Janem XXIII, by dobitniej podkreślić nieważność pontyfikatu antypapieża o tym samym imieniu.
Praktyka ta w historii papiestwa miała już pewną tradycję. Również schizmatycki antypapież Benedykt XIII został dodatkowo unieważniony przez rządzącego w XVIII wieku Benedykta XIII, który po 300 latach "odczarował" to imię, dzięki czemu mógł je przyjąć m.in. Joseph Ratzinger, który w 2005 roku został Benedyktem XVI.
Wiele imion szczęśliwie uniknęło "zbrukania" przez jakiegokolwiek antypapieża. Należy do nich m.in. imię "Leon". Nie licząc owego marginalnego i pozbawionego wpływu Leona XIV z Kościoła Resztek Apostolskich, Leonowie zawsze byli prawowitymi papieżami, czego niezbite dowody znajdziemy na watykańskiej liście biskupów Rzymu.
Źródła:
REKLAMA
- Lista papieży na oficjalnej stronie Watykanu (https://www.vatican.va/content/vatican/en/holy-father.html)
- Frederic J. Baumgartner, "Behind Locked Doors: A History of the Papal Elections", Londyn 2003
- J.N.D. Kelly, "Encyklopedia papieży", tłum. Tadeusz Szafrański, Warszawa 1997
REKLAMA