PŚ w skokach: Polacy znów są mocni, dominator Granerud. Rekordowy sezon dobiegł końca

Od początku listopada do początku kwietnia - tak długiego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich najstarsi kibice nie pamiętają. Minione pięć miesięcy stało pod znakiem zaciętej walki, ale nie brakowało też dramatycznych wydarzeń, które pokazały, jak zjednoczonym środowiskiem są skoczkowie. Zapraszamy na krótkie podsumowanie sezonu 2022/2023.

2023-04-03, 13:20

PŚ w skokach: Polacy znów są mocni, dominator Granerud. Rekordowy sezon dobiegł końca
Sezon 2022/2023 był pełen niezapomnianych momentów . Foto: PAP/Grzegorz Momot
  • Sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich 2022/2023 rozpoczął się 4 listopada ubiegłego roku od kwalifikacji w Wiśle
  • Rozegrano aż 39 konkursów, z czego 32 to zawody indywidualne
  • Sezon zdominował Norweg Halvor Egner Granerud, który wygrał klasyfikację generalną PŚ. Triumfował też w Turnieju Czterech Skoczni i w cyklu Raw Air
  • Polscy kibice minioną zimę zapamiętają głównie dzięki świetnym skokom Dawida Kubackiego i Piotra Żyły, ale powodów do optymizmu jest więcej

Z czego zapamiętamy miniony sezon? Wybraliśmy piętnaście powodów, które sprawiają, że zakończony w niedzielę sezon pozostanie w pamięci fanów skoków narciarskich.

1. Polacy wybudzeni z letargu

To był dobry sezon reprezentantów Polski, a nawet bardzo dobry, jeśli cofniemy się w czasie o 12 miesięcy. Wówczas otrzymamy obraz rozbitej kadry i jej liderów skłóconych z Polskim Związkiem Narciarskich. Ostatni sezon Michala Doleżala w roli trenera Biało-Czerwonych zakończył się skandalem, a jego sportowy bilans musiał martwić kibiców, mimo olimpijskiego brązu Dawida Kubackiego w Pekinie.

Następcą Czecha został Thomas Thurnbichler, dla którego była to pierwsza praca w roli trenera głównego kadry narodowej. Austriak szybko udowodnił, że brak doświadczenia nie będzie mu przeszkadzał. Już latem Biało-Czerwoni prezentowali się świetnie, a Dawid Kubacki wręcz dominował na skoczniach. Polscy kibice, nauczeni doświadczeniem, czekali jednak na weryfikację zimą.

A ta okazała się udana dla Biało-Czerwonych. Każdy z trójki liderów polskiej kadry znacznie poprawił się w porównaniu z sezonem 2021/2022. Dawid Kubacki wygrał sześć konkursów, a łącznie 15-krotnie stał na podium. Piotr Żyła cztery razy kończył konkursy Pucharu Świata w najlepszej trójce. Na podium nie stanął Kamil Stoch, jednak 13 miejsc w czołowej dziesiątce i piąta pozycja w Turnieju Czterech Skoczni mają swoją wymowę.

REKLAMA

Dodajmy do tego złoto Żyły i brąz Kubackiego na mistrzostwach świata w Planicy, dwa miejsca na podium drużyny czy historyczny triumf w konkursie duetów w Lake Placid. Powtórzmy, to był dobry sezon reprezentantów Polski.

2. Dawid Kubacki zaczął jak z nut

Puchar Świata zaczął się już w pierwszy weekend listopada od "hybrydowych" zawodów w Wiśle. Lodowe tory i igelit na zeskoku okazały się wymarzonym połączeniem dla Dawida Kubackiego. Polak wygrał ze sporą przewagą oba konkursy i został liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Gdy skoczkowie po trzech tygodniach przerwy wrócili do rywalizacji, lider naszej kadry nieco gorzej poradził sobie w Kuusamo, zajmując czwarte i szóste miejsce. Zawody w Titisee-Neustadt i Engelbergu miały dla Kubackiego identyczny przebieg: drugie miejsce w pierwszym konkursie i pierwsze w drugim.

Nic dziwnego, że Polak jechał na 71. Turniej Czterech Skoczni jako jego główny faworyt i lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

REKLAMA

3. Norweski dominator. Granerud skakał popisowo

Już pod koniec grudnia było jednak wiadomo, że jeśli ktoś ma zatrzymać Kubackiego, największe szanse na to będzie miał Halvor Egner Granerud. Norweg, który już w sezonie 2020/2021 wywalczył Kryształową Kulę, na początku zimy skakał bardzo nierówno. Potrafił wygrać ex aequo z Austriakiem Stefanem Kraftem jeden z konkursów w Kuusamo, ale zwykle w zawodach oddawał jeden świetny i drugi dużo gorszy skok. Zdarzało się też, że najlepsze próby oddawał w treningach i kwalifikacjach.

Podczas prestiżowego niemiecko-austriackiego turnieju było inaczej. Granerud skakał jak natchniony. Wygrał trzy z czterech konkursów i w wielkim stylu sięgnął po "Złotego Orła". Tylko w Innsbrucku znalazł pogromcę i był nim Dawid Kubacki, który zakończył 71. TCS na drugim miejscu. Na porażce Graneruda w tym konkursie zaważył w dużej mierze gorszy pierwszy skok, oddany w niekorzystnych warunkach atmosferycznych.

Od tego momentu Norweg dominował w Pucharze Świata, odbierając koszulkę lidera Kubackiemu po tym, jak triumfował na mamucie w Kulm. Łącznie Granerud wygrał aż dwanaście konkursów i już w Vikersund, po rezygnacji Dawida Kubackiego, stało się jasne, że Kryształowa Kula przypadnie właśnie jemu. Oprócz Turnieju Czterech Skoczni, triumfował też na ojczystej ziemi w turnieju Raw Air.

Dominator sezonu może czuć jedynie niedosyt związany z mistrzostwami świata w Planicy, gdzie nie stanął na podium w zmaganiach indywidualnych. Wywalczył natomiast srebrne krążki w rywalizacji mikstów oraz w drużynie.

REKLAMA

4. Medale w Planicy. Żyła znów był wielki

Dwa medale ze Słowenii przywieźli też polscy skoczkowie. Mistrzostwa świata zaczęły się od niepokojących wieści o bólu pleców, który przeszywał Kubackiego. 33-latek doszedł do siebie na tyle, że w konkursie na normalnej skoczni zajął wysokie piąte miejsce, tuż przed Kamilem Stochem.

Bohaterem dnia na Srednjej Skakalnicy był jednak inny Polak. Piotr Żyła bronił tytułu z Oberstdorfu, ale nie był zaliczany do głównych faworytów mistrzostw. Po pierwszym skoku zajmował dopiero trzynaste miejsce, choć z realną szansą na podium. Wykorzystał ją w 200 procentach - 105 metrów było rekordem skoczni i skokiem po złoto. Na podium wyprzedził Niemców Andreasa Wellingera i Karla Geigera.

Na dużej skoczni swoje wielkie chwile przeżyli gospodarze mistrzostw. Po tytuł sięgnął bowiem Timi Zajc, który odniósł największy sukces w swojej karierze. Wyprzedził Japończyka Ryoyu Kobayashiego, a skład podium uzupełnił Dawid Kubacki, po którego kontuzji nie było już śladu. Niepocieszony mógł być natomiast Kamil Stoch, sklasyfikowany tuż za podium.

REKLAMA

Choć trener Thomas Thurnbichler stawiał za cel wywalczenie dwóch medali przez Biało-Czerwonych w Planicy, kibice mocno wierzyli też w trzeci. Niestety, drużyna, której skład uzupełnił Aleksander Zniszczoł, przegrała walkę o medal z Austrią. Mistrzowscy Słoweńcy byli tego dnia poza zasięgiem, podobnie jak Norwegowie. Mimo czwartego miejsca, mistrzostwa w Planicy trzeba było uznać za udane.

5. Morderczy Raw Air. 10 dni skoków

Choć impreza docelowa sezonu zakończyła się na początku marca, skoczkowie nie mogli liczyć na odpoczynek. Wprost przeciwnie: musieli udać się do Norwegii na niezwykle wymagający cykl Raw Air. W ciągu dziesięciu dni odbyło się aż sześć konkursów w Oslo, Lillehammer i Vikersund. Co ważne, do klasyfikacji generalnej liczyły się też skoki kwalifikacyjne, więc o ich odpuszczaniu nie było mowy.

Walkę o zwycięstwo w norweskiej imprezie stoczyli Halvor Egner Granerud oraz Stefan Kraft, którzy wygrali po dwa konkursy. Lepszy okazał się skoczek ze Skandynawii, który był lepszy od Austriaka o 18,2 punktu. W przeliczaniu na skok różnica wyniosła więc nieco ponad punkt.

Polacy w trakcie Raw Air generalnie nie błyszczeli, a martwić mogła zwłaszcza dyspozycja Piotra Żyły, który już w Planicy nabawił się infekcji i w norweskich konkursach ewidentnie nie był sobą. Miłym akcentem dla kibiców z naszego kraju było natomiast zwycięstwo Dawida Kubackiego w drugim konkursie w Lillehammer. Zwycięstwo niespodziewane, bo odniesione dwa dni po nieudanym pierwszym konkursie, który dla Polaków był najsłabszym w sezonie.

REKLAMA

Niestety, Dawid Kubacki nie dokończył cyklu Raw Air, choć miał szansę na zajęcie miejsca w czołówce imprezy. Tuż przed kwalifikacjami do ostatniego konkursu w Vikersund ogłoszono, że lider polskiej kadry wycofał się z rywalizacji z przyczyn osobistych.

6. Dramat Kubackiego zjednoczył środowisko

Okazało się, że żona skoczka - Marta Kubacka znalazła się w szpitalu z przyczyn kardiologicznych, a lekarze walczyli o jej życie. Skoki zeszły oczywiście na dalszy plan, a ówczesny wicelider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata poinformował o przedwczesnym zakończeniu sezonu.

Od razu po upublicznieniu tej informacji, do Polaka i jego małżonki popłynęły wyrazy wsparcia od najważniejszych rywali i kibiców, nie tylko z Polski. Na szczęście, stan zdrowia Marty Kubackiej się poprawił, a jej mąż mówił wręcz o medycznym cudzie

Nieobecności w ostatnich konkursach Pucharu Świata pozbawiły Kubackiego miejsca na podium sezonu. W Lahti w klasyfikacji generalnej wyprzedził go Stefan Kraft, a w Planicy - Anze Lanisek. Finałowe zawody cyklu przyniosły kilka wzruszających momentów, które pokazały solidarność skokowego środowiska z Kubackimi.

REKLAMA

Najbardziej wzruszającym był ten, w którym Lanisek wszedł na podium podczas dekoracji najlepszej trójki klasyfikacji generalnej, trzymając w ręku kartonową podobiznę Kubackiego.

7. Kraft najlepszym lotnikiem. Planica zadecydowała

W Planicy było nie tylko wzruszająco. Jak co roku, nie zabrakło też dalekich lotów. Kończący sezon niedzielny konkurs był chyba najlepszym w całym sezonie. Zakończył się słoweńskim dubletem - Timi Zajc o jedną dziesiątą wyprzedził Anze Laniska. Powody do radości miał też trzeci Stefan Kraft. Austriak zapewnił sobie bowiem małą Kryształową Kulę za loty narciarskie.

Długo nic nie zapowiadało, by ktoś mógł zagrozić w tej klasyfikacji Granerudowi. Norweg dwukrotnie wygrał w Kulm i raz w Vikersund. Trzy zwycięstwa w trzech pierwszych konkursach lotów nie pozostawiały złudzeń, jednak Kraft zdołał wyprzedzić go w drugich zawodach na norweskim mamucie.

REKLAMA

Do Planicy Granerud przyjechał, mając 380 punktów w klasyfikacji lotów. Kraft miał ich aż o sześćdziesiąt mniej. Sobotni jednoseryjny konkurs namieszał jednak w rywalizacji - Austriak bowiem wygrał, a Norweg był czwarty. Różnica stopniała do dziesięciu punktów (430-420). Niedzielny konkurs dużo lepiej ułożył się dla Krafta. Granerud był dopiero trzynasty i przegrał walkę o tytuł najlepszego lotnika sezonu. Kraft w sześciu konkursach zgromadził 480 pkt - o trzydzieści więcej od głównego rywala.

8. Duety wchodzą do gry. Historyczny triumf 

Tegoroczny sezon przyniósł Pucharowi Świata nowy format. Była nim rywalizacja duetów. Światowa federacja liczyła, że rywalizacja zespołów złożonych z dwóch skoczków oddających po trzy skoki będzie dobrą alternatywą dla nieco zabetonowanych zawodów drużynowych, w których sześć ekip zwykle znacząco wyprzedzało resztę. Choć FIS często jest krytykowany przez kibiców, wydaje się, że pomysł duetów wypalił.

Polacy wygrali zresztą historyczne zawody w nowym formacie. 11 lutego Lake Placid Dawid Kubacki i Piotr Żyła zaprezentowali się doskonale, sprawiając w ekstazę wielotysięczną polską publiczność. Wyprzedzili Austriaków Daniela Tschofeniga i Stefana Krafta oraz Japończyków Naokiego Nakamurę i Ryoyu Kobayashiego.

Nieco ponad później duety rywalizowały w Rasnovie, ale większość czołowych reprezentacji pojechała do Rumunii w składach dalekich od optymalnego. Nic dziwnego, że rywalizację zdecydowanie wygrali skaczący w najmocniejszym zestawieniu Niemcy Karl Geiger i Andreas Wellinger, który w Rasnovie wygrał też indywidualnie. Kacper Juroszek i Tomasz Pilch zajęli bardzo przyzwoite, piąte miejsce.

REKLAMA

9. Słodko-gorzki sezon Stocha. Zabrakło kropki nad i

608 punktów wobec 397 rok wcześniej. Sama matematyka pokazuje, że sezon 2022/2023 był dla trzykrotnego mistrza olimpijskiego lepszy niż poprzedni. Kamil Stoch po raz pierwszy od sezonu 2015/2016 nie stanął indywidualnie na podium, ale przez większość zimy skakał dobrze, a momentami wręcz ocierał się o ścisłą czołówkę.

Najlepszy pucharowy występ to czwarte miejsce w Sapporo. Jeśli dodamy do tego szóstą pozycję w Turnieju Czterech Skoczni, szóste i czwarte miejsca w indywidualnych konkursach na mistrzostwach w Planicy czy drużynowe podia w Zakopanem i Lahti otrzymujemy udane pięć miesięcy, choć niewątpliwie "Rakieta z Zębu" ma większe apetyty.

Podobnie jak przed rokiem, Kamil Stoch zdołał przezwyciężyć zapaść formy i przygotować dobrą dyspozycję na najważniejszą imprezę sezonu. Na początku lutego skakał przecież tak kiepsko, że nie przeszedł kwalifikacji w Willingen, przez co nie poleciał do Lake Placid. Zaledwie trzy tygodnie później miał realną szansę, by stanąć na podium mistrzostw świata.

10. Wąsek zrobił krok naprzód. Zniszczoł latał jak nigdy

Polskie skoki to wciąż głównie wielka trójka - Kubacki, Żyła, Stoch. Nie inaczej było tej zimy, więc kibice mogliby się martwić, że nie widać zastępców liderów, z których najmłodszy Kubacki skończył niedawno 33 lata.

REKLAMA

Solidną zimę mają za sobą jednak Paweł Wąsek oraz Aleksander Zniszczoł. Ten pierwszy w przekroju całego sezonu był najlepszym z młodszej grupy skoczków. 23-latek dobrze rozpoczął sezon, dość często meldując się w drugiej dziesiątce. Od konkursu w Bischofshofen skakał jednak nieco słabiej, choć po drodze zanotował choćby pierwsze w karierze drużynowe podium Pucharu Świata w Zakopanem. Ostatecznie zakończył sezon na 31. miejscu w klasyfikacji generalnej.

Tuż za nim uplasował się Aleksander Zniszczoł. W ostatnich sezonach wydawało się, że 29-letni skoczek pozostanie niespełnionym talentem, który potrafi rywalizować na wysokim poziomie jedynie w Pucharze Kontynentalnym. Początek zimy był zresztą dla niego bardzo nieudany. 29. miejsce w Titisee-Neustadt było jedynym punktowanym w ośmiu pierwszych pucharowych startach.

Na szczęście, od konkursu w Zakopanem było już znacznie lepiej. Na 19 ostatnich zawodów, Zniszczoł w aż szesnastu zdobywał pucharowe punkty. Najwyższe miejsce to trzynaste w Lake Placid, choć dobre wspomnienia zabrał ze sobą też z Lahti, gdzie po raz pierwszy od 2012 roku stanął na podium drużynowego konkursu PŚ, czy Planicy. Na Letalnicy czuł się bowiem znakomicie, a w ostatnich zawodach sezonu skoczył 235,5 metra, bijąc wyraźnie rekord życiowy.

11. Juniorzy na medal. Habdas nadzieją na przyszłość

Jak już wspomnieliśmy, Paweł Wąsek to lider nowej fali polskich skoczków. Od dwóch sezonów regularnie rywalizuje bowiem w zawodach najwyższej rangi. W minionym sezonie coraz lepiej w Pucharze Świata pokazywał się też Jan Habdas.

REKLAMA

19-latek pierwsze w karierze pucharowe punkty zdobył w styczniu w Zakopanem. Nie ukrywał zresztą radości z 21. miejsca w domowym konkursie. Habdas był też siedemnasty w dość słabo obsadzonych zawodach w Rasnovie. Życiowy wynik osiągnął 26 marca, gdy w wietrznym i jednoseryjnym konkursie w Lahti finiszował na 11. pozycji.

Choć młody skoczek tonował nastroje, przyznając, że w Finlandii dopisało mu szczęście, jego postawa w ostatnich miesiącach każe wskazywać na Habdasa jako tego, który w przyszłości może przejąć schedę po liderach reprezentacji. Docelową imprezą dla niego były bowiem mistrzostwa świata juniorów w Whistler.

Jan Habdas był kandydatem do podium i nie zawiódł, przywożąc z Kanady dwa medale. Najpierw był trzeci indywidualnie, a później, wraz z Kacprem Tomasiakiem, Mateuszem Wróblem i Klemensem Joniakiem, w drużynie ustąpił tylko Austriakom. Do złota w konkursie indywidualnym zabrakło mu zresztą zaledwie 1,6 punktów, bo o tyle przegrał z Finem Vilho Palosaarim, który sięgnął po tytuł.

Na polskich juniorów warto zwrócić uwagę. Oprócz Habdasa wyróżnia się też zaledwie 16-letni Tomasiak, któremu młodziutki wiek nie przeszkodził w wywalczeniu czwartego miejsca w indywidualnych zmaganiach w Whistler. Po kilku latach posuchy, nasi juniorzy wreszcie walczyli o najwyższe laury, co dobrze wróży na przyszłość.

REKLAMA

12. Polskie Lake Placid. Puchar Świata wrócił do USA

Polska już tradycyjnie organizowała w tym sezonie dwa weekendy Pucharu Świata: w Wiśle i w Zakopanem. Zwłaszcza w stolicy Tatr panowała doskonała atmosfera, a kibice w Zakopanem wypełnili trybuny Wielkiej Krokwi do ostatniego miejsca. Świetna atmosfera na krajowych konkursach to jednak nic nowego.

O tym, że polscy kibice są wszędzie, mówi się od lat. Jak się okazuje, nawet w kraju, w którym skoki narciarskie nie cieszą się wielką publicznością, nie zabrakło wielotysięcznej Polonii, która chciała zagrzewać Biało-Czerwonych do boju.

Puchar Świata po 19 latach wrócił do Stanów Zjednoczonych. Początkowo zawody miało gościć Iron Mountain, jednak ostatecznie lokalizacją konkursów było Lake Placid. Do miejscowości, która w 1980 roku była gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich, zjechały tłumy kibiców z biało-czerwonymi flagami.

REKLAMA

Na trybunach skoczni ciężko było dostrzec kogokolwiek pozbawionego naszych narodowych barw. Nic dziwnego, że o atmosferze w Lake Placid mówiono jak o "małym Zakopanem". Znakomici kibice dostali zresztą wspaniałą nagrodę, jaką było zwycięstwo Kubackiego i Żyły w konkursie duetów.

13. Wiek to tylko liczba. Weterani trzymają się mocno

Jeszcze kilkanaście lat temu skoczek po trzydziestce był uważany za weterana. Adam Małysz kończył karierę w wieku 34 lat i wydawało się, że to optymalny wiek na wieszanie nart na kołku. Niezmordowany Japończyk Noriaki Kasai, który olimpijskie medale zdobywał po czterdziestce, a jeszcze w tym sezonie rywalizował w kwalifikacjach konkursów w Sapporo, wydawał się wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Choć 50-letni Kasai skacze dzisiaj bardziej hobbystycznie niż wyczynowo, co tydzień w zawodach Pucharu Świata nie brakuje dobrych wyników skoczków mających dawno za sobą 30. urodziny. Przykład polskiej kadry jest tu znamienny - Piotr Żyła i Kamil Stoch urodzili się w roku 1987, a Dawid Kubacki przyszedł na świat trzy lata później.

Polacy to nie jedyni weterani prezentujący wysoki poziom. Przez cały sezon wysoką dyspozycję utrzymywał Austriak Manuel Fettner. 37-latek życiową formę uzyskał właśnie w ostatnich sezonach. W 2022 roku wywalczył srebro olimpijskie na normalnej skoczni oraz złoto w drużynie. Tej zimy potwierdził przynależność do czołówki. 755 pucharowych punktów dało mu 10. miejsce w klasyfikacji końcowej cyklu. W Engelbergu był drugi, a w Lillehammer trzeci, stając na podium indywidualnego konkursu PŚ po raz pierwszy od 2017 roku.

REKLAMA

W temacie skokowych weteranów trzeba wspomnieć o jednym z najbardziej utytułowanych skoczków w historii. Szwajcar Simon Ammann w czerwcu skończy 42 lata i niemal co roku mówi się o jego możliwym końcu kariery. Decyzję o kontynuowaniu startów ułatwia zapewne fakt, że, poza Gregorem Deschwandenem i do niedawna Killianem Peierem, Helwetom brakuje zawodników podobnej klasy. Dopiero niedawno w elicie zaczął pokazywać się zdolny Remo Imhof.

"Simi" nie ma więc wielkiej konkurencji, ale broni się też sportowo. Początek sezonu miał bardzo nieudany, skacząc fatalnie nawet w Pucharze Kontynentalnym. W drugiej części zimy zbudował jednak na tyle dobrą formę, że zdołał punktować w aż siedmiu z ostatnich dziesięciu konkursów PŚ, w których brał udział. Co najważniejsze, czterokrotny mistrz olimpijski wciąż bawi się skokami i nie mamy nic przeciwko, by tak samo było w kolejnych latach.

14. Historyczny sezon. Pięć miesięcy walki o Kryształową Kulę

Kwalifikacje do pierwszego konkursu w Wiśle rozegrano 4 listopada 2022 roku. Ostatnie zawody, z udziałem 30 czołowych skoczków sezonu, odbyły się natomiast 2 kwietnia.

44. edycja Pucharu Świata w skokach narciarskich była najdłuższą w sezonie. Najlepsi skoczkowie świata musieli utrzymywać wysoką formę przez pięć miesięcy, choć między konkursami w Wiśle, a następną w kalendarzu rywalizacją w Kuusamo czekały ich trzy tygodnie przerwy.

REKLAMA

Po niemal dwóch dekadach pucharowa karuzela wróciła do Stanów Zjednoczonych. Po raz pierwszy od wybuchu pandemii koronawirusa, zawody z cyklu Pucharu Świata rozegrano w japońskim Sapporo, gdzie odbyły się aż trzy konkursy. Łącznie rozegrano aż 32 konkursy indywidualne - wszystkie zaplanowane pierwotnie w kalendarzu, choć dwa z nich ograniczono do jednej serii.

Do tego należy dodać trzy konkursy drużynowe, dwie rywalizacje duetów oraz dwa miksty, którym w tym podsumowaniu nie poświęciliśmy zbyt wiele miejsca z powodu wciąż kiepskiej postawy żeńskiej części polskiej drużyny, która uniemożliwia Biało-Czerwonym walkę o dobre miejsca.

Jak widać, za skoczkami narciarskimi prawdziwy maraton. W czerwcu poznamy ostateczny terminarz przyszłego sezonu. Wiadomo, że w porównaniu z tegorocznym kalendarzem zabraknie mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Zamiast nich, skoczków czeka walka o tytuły mistrzowskie w lotach narciarskich, a areną zmagań będzie austriackie Kulm.

REKLAMA

15. Bohaterowie przyszłości. Kto może rządzić w kolejnym sezonie?

Czy wśród młodych skoczków mamy nowych kandydatów na nowe gwiazdy dyscypliny? Kogoś, kto może zagrozić Granerudowi, Kraftowi, Laniskowi, Kubackiemu, Żyle, Stochowi, Kobayashiemu, Geigerowi czy Wellingerowi? Do takiej kategorii nie liczymy niespełna 23-letniego Timiego Zajca, który przecież już od kilku sezonów należy do szerokiej czołówki, a w tym roku wykonał w swojej karierze spory krok naprzód.

Wydaje się, że naturalnym kandydatem do pójścia jego śladem jest Daniel Tschofenig. 21-letni Austriak, mistrz świata juniorów z 2022 roku, już w poprzednim sezonie potrafił wskakiwać do najlepszej dziesiątki konkursów Pucharu Świata. W światowej czołówce zadomowił się jednak podczas zimy 2022/2023.

Tschofenig zajmował trzecie miejsca w Lake Placid, Lillehammer i Vikersund, wychodząc na prowadzenie w rywalizacji młodych zdolnych chcących przebić się do światowego topu. My wierzymy, że w kolejnym sezonie jego śladami pójdą choćby Paweł Wąsek i Jan Habdas. Inni kandydaci do napsucia krwi skokowych seniorom to Norwegowie Kristoffer Eriksen Sundal i Bendik Jakobsen Heggli, Słoweniec Rok Masle czy Włoch Giovanni Bresadola, który tej zimy pokazywał się momentami znakomicie.

Skokom narciarskim potrzeba świeżej krwi, choć czasy 16-letnich Thomasa Morgensterna i Gregora Schlierenzauera, którzy od razu potrafili wygrywać konkursy, dawno minęły.

REKLAMA

Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl

Paweł Majewski z PolskieRadio24.pl odwiedził "Kamiland" - centrum mistrza Kamila Stocha:

Czytaj także:


Skoki narciarskie/PolskieRadio24.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej