NASA chce wysadzić asteroidę ładunkiem nuklearnym. Jak w hollywoodzkim filmie
Asteroida 2024 YR4 narobiła zamieszania, gdy obliczono, że w 2032 roku może uderzyć w Ziemię. Dziś wiemy, że zderzy się raczej z Księżycem - prawdopodobieństwo wynosi 4 procent. Ale to nie znaczy, że Ziemianie nie mają się czym martwić. Dlatego NASA przedstawiła plan, by z rozmachem załatwić problem kosmicznej skały.
2025-09-24, 11:35
Dlaczego obawiamy się asteroidy 2024 YR4?
Odkryta w ostatnich dniach grudnia 2024 roku sporych rozmiarów asteroida 2024 YR4 (jej średnica szacowana jest obecnie na ok. 50-90 metrów) stała się na pewien czas sensacją w styczniu i lutym 2025 roku, gdy naukowcy obliczyli prawdopodobieństwo jej kolizji z Ziemią w grudniu 2032 roku na 3 procent. Nie jest to wprawdzie wartość alarmowa, ale w wypracowanych skalach zagrożeń kosmicznych jest to szansa na tyle poważna, by zwrócić na nią szczególną uwagę astronomów i władz państwowych.
Skała takich rozmiarów nie ma wprawdzie potencjału zniszczenia całego życia na Ziemi, jest jednak zdolna do wywołania katastrofy na niemałym obszarze. Tego typu ciała zwie są czasem "zabójcami miast". – Asteroida tej wielkości uderza w Ziemię średnio co kilka tysięcy lat i może spowodować lokalne poważne zniszczenia – informowała Europejska Agencja Kosmiczna w lutym 2025 roku.
Podobnych rozmiarów, jak się zakłada, mogło być ciało niebieskie, które jest najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy tunguskiej (1908), a także meteoryt, który 50 tysięcy lat temu wybił olbrzymi krater w powierzchni Canyon Diablo w Arizonie w USA. Nawet mniejsze asteroidy, jeśli wejdą w atmosferę nad gęsto zaludnionym obszarem, mogą wyrządzić wiele szkód w budynkach, a także pośrednio zagrozić życiu i zdrowiu mieszkańców, jak to miało miejsce w 2013 roku w rejonie Czelabińska w Rosji.
Na szczęście po kolejnych obserwacjach i analizach prawdopodobieństwo zderzenia 2024 YR4 z Ziemią spadło niemal do zera. Wkrótce jednak znów stało się o niej głośno, gdy kolejne obliczenia jej orbity zaczęły wskazywać, że istnieje 4-procentowa szansa, że asteroida uderzy w Księżyc.
Co może się stać, gdy asteroida zderzy się z Księżycem?
Gdyby doszło do takiej katastrofy, kolizja dwóch obiektów wyrzuciłaby w przestrzeń kosmiczną orbity okołoziemskiej mnóstwo odłamków skalnych. Na szczęście dla życia i zdrowia ludzi nie stanowiłoby to żadnego zagrożenia (nasza atmosfera to skuteczna zapora dla małych obiektów), a do tego miłośnicy astronomii mogliby przez kilka dni oglądać wspaniałe spektakle spadających gwiazd (następna taka okazja może trafić się za jakieś 5 tysięcy lat).
NASA jednak chce zepsuć im zabawę. W opublikowanym niedawno artykule uczeni związani z agencją zwracają uwagę, że materiał skalny rozproszony w przypadku takiego zderzenia stałby się realnym zagrożeniem dla wielu sztucznych satelitów, od których działania uzależnione jest mnóstwo obszarów współczesnego życia ludzi.
Odłamki mogłyby uszkodzić lub zniszczyć nie tylko komercyjne urządzenia orbitalne, lecz nawet Międzynarodową Stację Kosmiczną czy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Straty finansowe byłyby liczone w miliardach dolarów.
Jak można uniknąć kolizji z asteroidą?
Od trzech lat wiemy, że za pomocą stosunkowo niedrogich ziemskich urządzeń da się zmienić kurs małego ciała niebieskiego. 27 września 2022 roku przeprowadzono bezprecedensowy eksperyment kosmiczny. Specjalnie zaprojektowana sonda DART zderzyła się z Dimorphosem, znacznie większym od asteroidy 2024 YR4 księżycem planetoidy Didymos. Skala wywołanej działaniem energii kinetycznej zmiany w orbicie Dimorphosa zaskoczyła wówczas naukowców. Okazało się, że mamy skuteczne narzędzie do obrony nawet przed wielkimi "zabójcami miast".
NASA uważa jednak, że zastosowanie systemu DART może być niemożliwe w przypadku 2024 YR4. W chwili odkrycia asteroida została zauważona zbyt późno i uczeni mieli możliwość obserwować ją głównie w czasie, gdy już "uciekała". Choć udało się dokonać wielu obliczeń, wciąż nie wiemy wszystkiego o tej skale, przede wszystkim nie znamy jej dokładnej masy oraz składu. A wiedza ta jest kluczowa, gdy chce się użyć sondy do zmiany kursu ciała niebieskiego.
Naukowcy przygotowują się na rok 2028, gdy 2024 YR4 znów zbliży się do Słońca i będzie można poczynić dokładniejsze obserwacje (nie przewiduje się wówczas żadnego ryzyka zderzenia z Ziemią lub Księżycem). Problem w tym, że będzie to zarazem ostatnia taka możliwość przed ewentualnym uderzeniem asteroidy w Księżyc podczas kolejnych odwiedzin w 2032 roku.
Badacze obawiają się, że po prostu nie zdążymy na czas wyprodukować odpowiedniego statku kosmicznego, który wyniesie sondę DART w przestrzeń kosmiczną. Trzeba brać pod uwagę, że sztuczne odchylenie orbity powinno mieć miejsce w znacznej odległości od Ziemi, inaczej akcja ratowania Księżyca może skończyć się skierowaniem zabójczej skały w stronę Ziemi, a tego nikt nie chce.
Scenariusz "hollywoodzki"
Jeśli po zdobyciu większej ilości danych okaże się, że zmiana kursu 2024 YR4 za pomocą uderzenia kinetycznego jest niemożliwa, być może trzeba będzie wdrożyć sugerowany przez autorów artykułu scenariusz uderzenia nuklearnego. Ich zdaniem ładunki jądrowe będą gotowe do wysłania znacznie szybciej, może nawet już w 2029 roku.
Naukowcy proponują, by wysłać dwa ładunki nuklearne o mocy 100 kiloton (to nawet do ośmiu razy większa moc niż amerykańskie bomby atomowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki), przenoszone przez statki kosmiczne zdolne do samodzielnego poruszania się w przestrzeni kosmicznej, przy czym jeden z tych ładunków ma być użyty jedynie wówczas, gdyby drugi uległ awarii lub nie dokonał zakładanych zniszczeń.
Te zaś mają być godne najsłynniejszych filmowych produkcji katastroficznych o dzielnej walce ludzkości z asteroidami grożącymi upadkiem na powierzchnię Ziemi - takich jak "Armagedon" w reżyserii Michaela Baya z Bruce'em Willisem, Benem Affleckiem, Liv Tyler i Billym Bobem Thorntonem w rolach głównych.
W przedstawionym rozwiązaniu zakłada się więc, że ładunek jądrowy uderzy w 2024 YR4 w taki sposób, by rozerwać skałę na kawałki. Ponieważ jednak uzbrojone rakiety wystartowałyby na długo przed tym zdarzeniem, by do wysadzenia asteroidy doszło w bezpiecznej odległości od Ziemi, nie będzie szans, by tę spektakularną akcję zobaczyć na żywo nawet przez teleskop.
Możemy oczywiście liczyć, że statki z ładunkami będą miały kamery, które uwiecznią całe wydarzenie, podobnie jak to miało miejsce podczas testu systemu DART w 2022 roku. Czy jednak faktycznie mogłoby dojść do takiego przedsięwzięcia? Wśród komentatorów pomysłu pojawiają się pytania, kto miałby wyłożyć fundusze na akcję wysadzenia asteroidy. NASA jest niedofinansowana, a większość sztucznych satelitów, które ewentualnie ucierpiałyby w 2032 roku, to własność prywatna. Dochodzi więc kolejna wątpliwość - jacy ludzie w tym scenariuszu znaleźliby się w posiadaniu broni atomowej?
To oczywiście wciąż tylko spekulacje. W 2028 roku może przecież okazać się, że prawdopodobieństwo uderzenia asteroidy w Księżyc zmniejszy się lub zupełnie zniknie. A gdyby nawet się zwiększyło, trudno dziś powiedzieć, jakie szanse powodzenia miałaby obecna propozycja NASA. Niewykluczone więc, że pokazy "kosmicznych fajerwerków" w 2032 roku jednak dojdą do skutku.
Źródło: Polskie Radio/Michał Czyżewski