Komisja ds. rosyjskich wpływów. Czym będzie się zajmować? Kto się jej obawia?

Kontrakty gazowe, porzucenie projektu tarczy antyrakietowej, wstrzymanie desowietyzacji przestrzeni publicznej, uległość wobec rosyjsko-niemieckiego sojuszu, umyślne zaniedbania i zaniechania z korzyścią dla Kremla, czy wreszcie oddanie bez walki w ręce putinowskich urzędników sprawy smoleńskiej. To tylko niektóre z aspektów, którymi mogłaby się zająć komisja ds. rosyjskich wpływów.

2023-05-29, 12:59

Komisja ds. rosyjskich wpływów. Czym będzie się zajmować? Kto się jej obawia?
Na powołanie komisji wyjątkowo nerwowo zareagował Donald Tusk i politycy PSL.Foto: RG/ FORUM

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Zdaniem głowy państwa warto się zastanowić czy podobna komisja nie powinna powstać na poziomie europejskim. Różne kraje Europy mają do czynienia z rosyjskimi wpływami i nie mam wątpliwości, że to wymaga wyjaśnienia - mówił prezydent.

Swoim podpisem prezydent zatwierdził ustawę według której komisja w polskim parlamencie ma się składać z 9 członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm, a na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.

Jak precyzuje ustawa, głównym zadaniem komisji będzie prowadzenie postępowania mającego na celu wyjaśnianie przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007–2022 pod wpływem rosyjskim, działali na szkodę interesów RP".

Szeroki zakres prac i analiz

Ponadto komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki. Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.

REKLAMA

14 kwietnia ustawę - autorstwa posłów PiS - uchwalił Sejm; 11 maja odrzucił ją Senat. Ostatecznie senackie weto zostało odrzucone w piątek 26 maja. W głosowaniu udział wzięło 454 posłów; większość bezwzględna wyniosła 228 posłów. "Za" odrzuceniem senackiej uchwały było 234 posłów, przeciwko - 219, 1 wstrzymał się od głosu. Za odrzuceniem uchwały izby wyższej opowiedzieli się prawie wszyscy posłowie klubu PiS (jedna osoba wstrzymała się od głosu), a także posłowie kół: Kukiz'15 i Polskie Sprawy. Przeciwna była opozycja, m.in. KO, PSL, Lewica, Polska2050.

Głosowanie poprzedziła burzliwa dyskusja posłów. Na galerii dla publiczności podczas głosowania obecny był lider PO Donald Tusk.

Tusk najwidoczniej czegoś się obawia

Wnioskodawcy ustawy przyznawali, że zaskoczyła ich obecność tego dnia w Sejmie przewodniczącego największej partii opozycyjnej, ale podkreślali, że widocznie "musi być coś na rzeczy". - Jestem zadziwiony paniczną reakcją Donalda Tuska i polityków Platformy Obywatelskiej, jeżeli chodzi o ustawę o komisji weryfikacyjnej - mówił rzecznik PiS Rafał Bochenek. Wizyta Donalda Tuska zdziwiła także sekretarza generalnego PiS Krzysztofa Sobolewskiego. - Widocznie czegoś się obawia, skoro tak śledzi los komisji ds. rosyjskich wpływów - ocenił.

W podobnym tonie wypowiedział się szef rządu. Mateusz Morawiecki Zapytany o zarzuty opozycji, że komisja jest wymierzona w szefa PO Donalda Tuska, by uniemożliwić mu prowadzenie kampanii wyborczej, powiedział: "Skomentować to można tak: "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Jeśli pan Donald się tak bardzo tego przestraszył, to chyba ma coś za uszami"

REKLAMA

Sam Tusk tłumaczył swoją obecność na sali sejmowej "pilnowaniem konstytucji".- Chciałem zobaczyć twarze tych, którzy po raz kolejny złamali konstytucję, złamali i dobre obyczaje i fundamentalne zasady demokracji ze strachu przed utratą władzy, ze strachu przed ludźmi, ze strachu przed odpowiedzialnością po przegranych wyborach - mówił Tusk po głosowaniu.

Byłemu premierowi wtórował senator Krzysztof Kwiatkowski, który alarmował, uderzając w jeszcze wyższe nuty. - Ustawa ws. powołania komisji ds. rosyjskich wpływów narusza wszelkie standardy praw człowieka i obywatela - grzmiał podczas debaty w Senacie. Zaś marszałek Sejmu Tomasz Grodzki nazwał jej wprowadzenie "pełzającym zamachem stanu".

Nie przeceniajmy roli Donalda Tuska

Poseł Marek Ast (PiS) w rozmowie z Radiem TOK FM przypomniał, że wbrew sugestiom opozycji ustawa nie powstała z myślą o Donaldzie Tusku, ale właśnie dlatego, że kierowana przez niego opozycja od jakiegoś czasu zarzuca obecnemu rządowi prorosyjskość. - Na temat rządów Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego opowiadali takie bzdury, że musiała być na to reakcja. Pamiętamy przecież rządy Platformy Obywatelskiej, próba resetu stosunków z Rosją, umowy gazowe. Różne po prostu ukłony w kierunku Putina. A politycy Platformy bezczelnie twierdzili, że to rząd Prawa i Sprawiedliwości był rządem prorosyjskim - powiedział Ast.

Podkreślił, że zakres czasowy działania komisji obejmuje zarówno okres rządów PO, jak i PiS, a organ ma charakter państwowy, podobny do zasad działania komisji ds. reprywatyzacji warszawskiej. - Demonizujecie państwo zapisy tej ustawy i przeceniacie rolę Donalda Tuska. To nie jest ustawa skierowana przeciwko Donaldowi Tuskowi, który był tylko jednym z decydentów - powiedział Ast. - Jest istotna potrzeba wyjaśnienia, w jaki sposób zapadały decyzje dotyczące i zbliżenia relacji z Rosją i podejmowania działań w interesie Rosji - podkreślił Ast.

REKLAMA

To wierzchołek góry lodowej

Jako jedną z najważniejszych spraw, którymi miałaby zająć się nowopowołana komisja byłoby zbadanie umowy gazowej z Rosją zawartej przez rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Chociaż jak ocenił Krzysztof Sobolewski to będzie dopiero wstęp do zbadania innych zaniedbań, do jakich dochodziło w latach 2007-2015. -  To, co działo się w tej sprawie, odczuwamy do dziś. Umowa gazowa z Rosją rządu Donalda Tuska podpisana przez wicepremiera Waldemara Pawlaka jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Z konsekwencjami decyzji podjętych w latach 2007-15 mierzymy się do dziś - stwierdził. 

W ocenie polityków PiS w ramach prac komisji ujawnione mogą zostać powiązania polityków w różnorodne relacje z Kremlem. - Boją się tej komisji, bo Tusk, Merkel i Schröder razem podejmowali decyzję ws. polityki europejskiej, nie widzę między nimi różnicy - powiedział minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.

Grzechy i zaniedbania - prezenty dla Moskwy

Wiceminister edukacji i nauki Tomasz Rzymkowski zwracał uwagę, że w tej materii politycy opozycji obawiają się nie tylko wskazania swoich działań, ale także licznych zaniedbań, jakich się dopuścili, a które przysłużył się realizacji polityki Kremla. - Jeżeli człowiek się czegoś boi, to od tego ucieka, robi wszystko, by się to nie ziściło. To wiedza na temat pewnych zaniedbaniach czy braku właściwych procedur chroniących interesy państwa polskiego. Mówimy o bezpieczeństwie obywateli, pozycji międzynarodowej państwa polskiego, podejmowania pewnych działań na niwie dyplomatycznej, wykonywania pewnych ruchów, które stoją w kontrze do tego, co nawet postkomuniści robili w latach 90., którzy wykonali np. pewną pracę, żebyśmy znaleźli się a Pakcie Północnoatlantyckim - zauważył.

W ocenie Rzymkowskiego także usuwanie z Polski elementów rosyjskich czy postsowieckich, które zostało za rządów PO odwrócone w ramach polityki resetu stosunków z Rosją, nie jest okolicznością łagodzącą dla oceny tamtych lat. - Przede wszystkim powinien być to jasny komunikat dla kolejnych pokoleń polityków polskich, że każda form zdrada interesów państwa polskiego na rzecz Federacji Rosyjskiej będzie napiętnowana i surowo ukarana - podkreślał.

REKLAMA

Tu nie chodzi tylko o gospodarkę

Rządzący podkreślają, że zadaniem komisji będzie zbadanie, w jaki sposób dochodziło do coraz większego uzależniania się energetycznego naszego kraju od Rosji w latach 2007-2015. - To nie tylko problem gospodarczo-polityczny. Uzależnienie Polski od energetyki rosyjskiej i polityki niemiecko-rosyjskiej było stałym kierunkiem polityki rządu Donalda Tuska, ale i ludzi z PSL-u, oraz różnych partii i formacji, którzy uważali, że należy wpierać sojusz rosyjsko-niemiecki - mówił w Polskim Radiu 24 Antoni Macierewicz, były minister obrony narodowej.

Rządzący wówczas politycy odpowiadają bez mrugnięcia okiem, że nie mają sobie nic do zarzucenia ws. zawieranych wówczas kontraktów. - Na pewno nie wszystkie rozwiązania były dobre. Ale pamiętajmy, że to był zupełnie inny czas, kiedy nie mieliśmy jeszcze wojny na Wschodzie - mówiła Bożena Żelazowska z PSL, twierdząc, że jej ugrupowanie nie ma się czego ze strony takiej komisji obawiać. Tymczasem w rzeczywistości zawarta wówczas umowa była tak niekorzystna dla naszego kraju, że musiała interweniować Komisja Europejska.

Utracone w wyniku tego działania zyski naszego kraju ocenia się na ponad 5 miliardów złotych.

Gdzie jest tarcza antyrakietowa?

W kontekście badania rosyjskich wpływów w Polsce wciąż wybrzmiewają także m.in. pytania o zaniechanie budowy tarczy antyrakietowej w Polsce. Politycy PiS pytają m.in. jak to możliwe, że w krótkim czasie zrezygnowano z projektu, w którym negocjacje były na tak zaawansowanym etapie.

REKLAMA

Wiceminister Adam Andruszkiewicz zacytował w programie TVP1 fragment medialnej relacji ze spotkania Tusk-Putin. – Tusk: "Władimir Putin nie jest entuzjastą budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce – przyznaje po rozmowach z prezydentem Rosji premier Donald Tusk. W rozmowie z Tuskiem Putin stwierdził, że oczekuje możliwości monitorowania instalacji". Donald Tusk, jako lider PO i wtedy premier, pojechał wtedy do Moskwy, do bandyckiego państwa, i pytał o zdanie Putina. Później wychodzi na konferencje i jeszcze staje de facto w roli adwokata Putina, bo cytuje jego słowa - przypominał Andruszkiewicz.

Echa Smoleńska słychać w dzisiejszej wojnie

Kolejnym z aspektów świadczących o braku niezależności od władz rosyjskich w tamtym czasie wydaje się być sprawa smoleńska oraz wszystko to, co działo się po tej katastrofie. Antoni Macierewicz przypominał, że złamano obowiązujące wówczas przepisy międzynarodowe i bez żadnej dyskusji przekazano śledztwo Rosji. - Mianowano człowieka, który z góry zakładał, że winni są Polacy i że nie wolno w żaden sposób oskarżać Rosjan o cokolwiek. To także publiczna deklaracja Donalda Tuska w Sejmie, że zakazuje on badań ws. ewentualnego zamachu i pełnej odpowiedzialności rosyjskiej - przypominał.

- Tusk boi się prawdy, tego, że komisja będzie miała pełen dostęp do materiałów, które wówczas były przygotowane […], które pokazują zakres prorosyjskości i antypolskości tamtej formacji. Do dzisiaj ma to swoje konsekwencje w wojnie rosyjskiej. To są ludzie współodpowiedzialni za to, co się dzieje w Europie i na świecie - ocenił były szef MON.

REKLAMA

W skład komisji wejdą nie tylko posłowie, ale również eksperci. Przewodniczącego komisji będzie wyznaczał premier. Komisji nie będzie obowiązywała zasada dyskontynuacji prac parlamentarnych. Oznacza to, że jeśli zacznie swoje prace w obecnej kadencji, to będzie mogła kontynuować je w przyszłej.

Czytaj także:

Zobacz także: "Oczekiwanie Tuska zostało spełnione". Kuźmiuk o komisji ds. rosyjskich wpływów

PAP/IAR/PR24/łs

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej